Jak pisze agencja APA, najprawdopodobniej z żadną ze swych córek mężczyzna nie spłodził dzieci. Mieszkaniec wsi koło Braunau w Górnej Austrii zaprzecza stawianym mu zarzutom; zaangażował adwokata. Jego córki - jedna ma dziś 45 lat, druga 53 i obie są upośledzone umysłowo - mają zostać przesłuchane z udziałem psychiatry. Z ujawnionych w piątek informacji wynika, że - wbrew wcześniejszym doniesieniom - kobiety nie były przez ojca zamykane, a jednak nie uciekały. Psychiatra Adelheid Kastner powiedziała w austriackim radiu ORF, że jest to możliwe do wyjaśnienia. "Więzienie miały w głowach" - skonstatowała, wskazując, że ojciec manipulował córkami i powstrzymywał je groźbami przed próbą ucieczki. Kobiety zeznały, że ojciec wielokrotnie groził, że je pozabija i zabraniał im jakichkolwiek kontaktów towarzyskich. Maltretował też podobno żonę, która zmarła trzy lata temu. Córki były jednak tak zastraszone, że nigdy nie skontaktowały się z policją. W maju bieżącego roku starsza córka, którą ojciec usiłował zgwałcić, odepchnęła go tak mocno, że upadł i leżał nieruchomo. Dopiero dwa dni później znalazła go pracownica opieki społecznej. Córki powiedziały jej, jak traktował je ojciec, a ona zawiadomiła policję. Jednym z wątków śledztwa jest wyjaśnienie, dlaczego córki przez dwa dni nie reagowały na to, że ojciec leży i nie może wstać. Teoretycznie można by im postawić zarzut nieudzielenia pomocy. Samo odepchnięcie ojca podczas próby gwałtu prokurator Ebner uznał za "niewątpliwą samoobronę" i podkreślił, że "te kobiety trzeba postrzegać przede wszystkim jako ofiary, a nie jako sprawczynie". Ebner ujawnił też, że obie były wykorzystywane seksualnie przez znajomego ich ojca, gdy chodziły jeszcze do szkoły. Prokurator zaznaczył jednak, że uległo to już przedawnieniu. Przed trzema laty Austrią wstrząsnęła sprawa Josefa Fritzla, który więził córkę przez 24 lata i spłodził z nią siedmioro dzieci. W 2009 roku Fritzl został skazany na dożywocie.