Amerykanie trzymają internet
"Rzeczpospolita" obwieszcza dziś "tryumf prezydenta Busha nad wirtualnym światem". Jak pisze gazeta, po dwuletniej wojnie Amerykanie utrzymali absolutną władzę nad internetem.
Wczoraj na konferencji o przyszłości internetu w Tunisie kraje, które chciały odebrać Stanom Zjednoczonym władzę nad siecią, dały za wygraną. Powód? Amerykanie postawili sprawę jasno: albo utrzymanie obecnego stanu, albo rozpad internetu.
Jak pisze gazeta, Stany Zjednoczone mają czym straszyć. Nadzorowana przez amerykański Departament Handlu prywatna kalifornijska agencja ICANN od lat zapewnia sprawne działanie sieci i jej bezustanny rozwój. Agencja kontroluje pracę 13 superkomputerów, które zapewniają bezustanny przepływ miliardów tekstów, zdjęć czy nagrań między komputerami ze wszystkich zakątków Ziemi. ICANN przyznaje także nazwy i adresy witryn internetowych.
"Rzeczpospolita" przypomina, że niedawno Libia przekonała się, co to oznacza. Na pięć dni ICANN zablokował tamtejsze adresy internetowe zakończone na .ly, bo Trypolis nie uregulował należności.
"Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby Amerykanie spełnili groźby. Internet łączy już 938 milionów użytkowników na świecie, bez sieci nie można sobie wyobrazić działalności administracji, banków czy handlu" - konkluduje dziennik.
INTERIA.PL/Rzeczpospolita