Studenci w prawyborach wybrali PO
We wtorkowych prawyborach zorganizowanych w 33 szkołach wyższych, w 18 miastach PO uzyskało 60 proc., a PiS ponad 13 proc. poparcia.
Wyniki podano w środę, w siedzibie Fundacji Batorego w Warszawie.
Na trzecim i czwartym miejscu uplasowały się LiD i Partia Kobiet, otrzymując odpowiednio 11,8 proc. oraz 4,1 proc. wskazań.
Pozostałe partie uzyskały minimalne poparcie: na PSL głosowało 2,83 proc., na LPR - 1,86 proc., Samoobrona zyskała 0,69 proc., a Polska Partia Pracy - 0,52 proc.
Karta do głosowania bardzo przypominała autentyczną kartę wyborczą. "Zawierała jednak dodatkową opcję, która pozwalała powiedzieć: chciałbym pójść na wybory, to dla mnie ważny temat, ale nie mam na kogo głosować. Opcję tę wskazało 4,1 proc. studentów" - powiedziała koordynatorka akcji, Dominika Blachnicka z Fundacji Projekt Polska.
Bastionami Platformy w prawyborach okazały się przede wszystkim Gdańsk (gdzie zyskała 72 proc. głosów) i Poznań (ponad 70 proc.). Z kolei największe poparcie żaków PiS zyskało w Lublinie (gdzie na tę partię oddano 24,4 proc. głosów) i Olsztynie (22,34 proc).
W sumie zagłosowało ponad 16 tys. studentów. Na niektórych uczelniach zebrano nawet około 2,5 tys. głosów. Rekordowo wiele osób oddało głos na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie (gdzie w prawyborach wzięło udział 2.400 studentów) i Politechnice Gdańskiej (2.060).
Akcję zorganizowały organizacje pozarządowe i młodzieżowe - Fundacja Projekt Polska, Parlament Studentów RP, Stowarzyszenie Młode Centrum, stowarzyszenie Pokolenie '89 i inne.
Jak tłumaczą organizatorzy, prawybory miały zachęcić młodzież do głosowania 21 października, bo jest to grupa, która zwykle głosuje dużo rzadziej niż osoby starsze.
- Badania wykazują, że zwłaszcza w tych wyborach często wahają się oni, czy w ogóle iść. Być może chcieliby, ale nie do końca mają na kogo zagłosować. Przekazem tych prawyborów było to, żeby nie uciekać od polityki, że niegłosowanie nie jest buntem. Chcieliśmy powiedzieć, że jeśli nawet nie ma idealnej opcji, to i tak warto pójść, wybrać mniejsze zło, choćby dać politykom czerwoną kartkę - powiedziała dziennikarzom Blachnicka.
Studenci głosowali przez kilka wtorkowych godzin. Urny stały bezpośrednio na uczelniach lub w ich pobliżu. "Akcja nie ograniczała się do wyrażenia swojego poparcia konkretnej partii" - podkreślił Kamil Wiszowaty ze stowarzyszenia Młode Centrum, współorganizator akcji. Głos można było wyrazić także występując obok punktów wyborczych, w tzw. Hydeparku Wolnych Wypowiedzi. Tam, na specjalnych tablicach, żacy zapisywali swoje hasła, graffitti i plakaty z opiniami na temat wyborów.
Organizatorzy pytali też głosujących, dlaczego idą na wybory i jak zachęciliby do tego swoich rówieśników. "Odpowiedź była jedna: bo to jest obywatelski obowiązek, bo musimy wiedzieć, jakie będziemy płacić podatki, w jaki sposób możemy otwierać firmy i jakie będziemy mieli uposażenia emerytalne" - opowiadał Jakub Adamowicz z Forum Młodych Lewiatan, który dyżurował przed Uniwersytetem Warszawskim.
INTERIA.PL/PAP