Marzę o złocie
O znakomitym początku sezonu, problemach z kontuzjami i celach na resztę sezonu rozmawiamy z kluczowym hokeistą Energi Stoczniowca Gdańsk Josefem Vitkiem.
Rafał Rusiecki: - Wygodnie wam w fotelu lidera?
Josef Vitek: - Pewnie. Miło popatrzeć na tabelę. Jesteśmy pierwsi. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że każdy chce wygrywać z liderem. Wszyscy grają wtedy na sto procent.
- Jesteście niespodzianką tego sezonu. Jaki jest wasz sposób na mocniejszych kadrowo rywali?
- Myślę, że mamy dobrze poukładaną drużynę. Są tu doświadczeni zawodnicy, jest dużo młodych, utalentowanych chłopaków. Mieliśmy świetny początek. Wygraliśmy parę spotkań i byliśmy na fali. W sumie nie wiemy, dlaczego nam tak dobrze poszło. Ale chcemy, żeby było tak dalej.
- A wydawało się, że bez Zdenka Juraska będzie Stoczniowcowi bardzo ciężko.
- Zdenek Jurasek to superzawodnik. Bardzo nam go brakuje, a w szczególności jego bramek. To był dobry duch drużyny. Stało się i musimy iść dalej. Wytłumaczyliśmy to sobie przed sezonem. Złożyliśmy drużynę do kupy i staramy się grać jak umiemy najlepiej.
- Jeśli chodzi o obcokrajowców, to w Stoczniowcu była era Rosjan, Białorusinów, a teraz Czechów. Potwierdzasz to razem z Romanem Skutchanem.
- Co mam powiedzieć? Staram się, żeby robić to, czego się ode mnie wymaga. Wiem, że na obcokrajowców zawsze jest presja. Musimy sobie z tym jakoś radzić. Spokojnie, przed nami jeszcze wiele trudnych meczów.
- Wolisz strzelać bramki, czy podawać kolegom z drużyny?
- To jest mi obojętne. Na lodzie myślę tylko o zwycięstwie. Jeśli zobaczę dobrze ustawionego zawodnika, to mu podaję. Jeśli sam mam okazję, to strzelam. Wszystko dzieje się szybko.
- Masz apetyt, żeby w klasyfikacji kanadyjskiej być najlepszym w lidze?
- Chciałbym. Myślę jednak, że to nie jest tak ważne. Można grać wyśmienicie indywidualnie, a drużyna jest w dole tabeli. Po co to komu? Myślę raczej o całym zespole.
- Dobrze, że teraz jest przerwa w lidze. Posypał się mocno Stoczniowiec ze względu na kontuzje. Ty sam narzekałeś na kręgosłup.
- Na razie jest spoko. Napastników mamy dużo. Większy kłopot jest z defensywą. Przed przerwą graliśmy na pięciu obrońców. Może tego nie było widać, ale każdy z nich był potem potwornie zmęczony. Ostatnie mecze nam nie wyszły. Wierzę, że teraz dużo chłopaków wróci do treningów. Nabierzemy sił.
- Uda wam się utrzymać formę do play-offów?
- Co się stanie do tego czasu, to nic pewnego. Chcemy przejść pierwszą rundę i dotrzeć do półfinału. Każdy chce skończyć na pierwszym miejscu, aby mieć atut własnego lodowiska.
- Wierzysz w medal?
- Chciałbym złoto, ale to na razie tylko słowa. Od małego wyjeżdżałem na lód, żeby wygrywać. Marzy mi się sukces w Gdańsku. Przed nami jednak jeszcze długa droga.
- W Gdańsku jesteś już 15 miesięcy. Są efekty. Twój polski mocno się poprawił.
- Dziękuję. Nie jest lekko. Staramy się dużo mówić. Chłopacy mi pomagają.
- Jak ci się tutaj mieszka?
- W zeszłym sezonie podobało mi się tutaj, dlatego podpisałem nowy kontrakt na dwa lata. Ja jestem zadowolony, żona i dziecko także.
- Rodzina już była w Trójmieście?
- Była teściowa z teściem. Podobało im się. Chodziliśmy na plażę, do centrum handlowego, spacerowaliśmy po gdańskiej starówce i wybraliśmy się na molo do Sopotu. Tradycyjne punkty Trójmiasta.
- Bałtyk ci się podoba? Własnego morza w Czechach nie masz.
- Morze jest w porządku, ale byłoby super, gdyby było nieco cieplejsze (śmiech).
Rafał Rusiecki