Rosjanie mogli śledzić Ukraińców. Nagrania z tysięcy kamer przemysłowych
Dziennikarskie śledztwo ujawniło wstrząsającą prawdę. Nagrania z tysięcy ukraińskich kamer przemysłowych trafiały na serwery zlokalizowane w Moskwie - ustalono. W sprawę mogły być zamieszane rosyjskie służby. Interwencję zapowiedział szef MSW Ukrainy. - Zebrane informacje wymagają dokładnego sprawdzenia i przeanalizowania - zapewnił.
Dokładnie sprawdzimy doniesienia mediów o możliwym trafianiu do Rosji danych z tysięcy kamer przemysłowych w Ukrainie - zapowiedział w piątek szef ukraińskiego MSW Ihor Kłymenko. Materiał na ten temat opublikował ukraiński projekt Schemy (Radio Swoboda).
- Informacje, które zostały zebrane w śledztwie dziennikarskim, oczywiście wymagają dokładnego sprawdzenia i przeanalizowania. I jest to pytanie nie tylko do służb specjalnych. To też pytanie do służb komunalnych, które instalowały te kamery - powiedział Kłymenko, cytowany przez Radio Swoboda.
Rosjanie śledzili ruchy Ukraińców?
Dziennikarze projektu Schemy wraz ze specjalistami ds. cyberbezpieczeństwa przeprowadzili eksperyment, który pokazał, że nagrania z tysięcy kamer przemysłowych, zainstalowanych w całym kraju przed pojawieniem się na komputerze czy telefonie użytkownika, trafiają na serwery zlokalizowane w Moskwie i należą do firm powiązanych z Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB) Rosji.
Ma się to dziać przy pomocy rosyjskiego oprogramowania TRASSIR.
Według dziennikarzy w ciągu ostatnich 20 lat kamery z danym oprogramowaniem były masowo kupowane w Ukrainie przez przedsiębiorstwa państwowe - np. Czarnobylską Elektrownię Atomową i Administrację Portów Morskich, biznes prywatny, jak i gospodarstwa domowe.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!