Wassermann: Czuma ma ważny walor
Nie ma problemu prawnego. Pan Czuma może zostać ministrem sprawiedliwości. To jest człowiek, który może wnieść do ministerstwa sprawiedliwości bardzo ważny walor, czyli prawość - uważa Zbigniew Wassermann, były koordynator, członek komisji do spraw specsłużb.
Konrad Piasecki: Czy prezydentowi powinna zadrżeć ręka, gdy będzie wręczał nominację Andrzejowi Czumie?
Zbigniew Wassermann: Zdecydowanie nie i takie sygnały z Kancelarii Prezydenta wydostały się.
Mamy ustawę, która określa jakie wymogi powinien spełniać prokurator, również generalny. Tych Czuma nie spełnia. Ale mamy też orzeczenie Sądu Najwyższego. Rozumiem, że tutaj wątpliwości prawnych nie ma?
Nie ma problemu. Pan Czuma może zostać ministrem sprawiedliwości.
Choć Czuma dla PiS to chyba trudny orzech do zgryzienia?
Dlaczego? To jest człowiek, który może wnieść do ministerstwa sprawiedliwości bardzo ważny walor, czyli prawość.
Ma piękną przeszłość opozycyjną. Nie ma żadnych haków w życiorysie. Czym Wy go biedni będziecie zwalczać, panie pośle?
Popatrzymy, jak będzie się sprawdzał w tym, co jest ważne w ministerstwie sprawiedliwości. Bardzo dużo rzeczy jest do wykonania.
Ćwiąkalskiego głównie atakowaliście za powiązania sprzed sytuacji, kiedy został ministrem sprawiedliwości. Tutaj przed Czumą czapki z głów wyłącznie.
Nas przede wszystkim interesuje to, co będzie się działo z instytucjami wymiaru sprawiedliwości. Reforma tych instytucji jest rzeczą, która nie może czekać. Sprawa postępowania takich instytucji jak prokuratura, rozwiązanie problemu sprawy Olewnika i innych tego typu spraw. To będzie pewnym miernikiem wiarygodności i kwalifikacji pana Czumy.
Ale na dobry początek rozumiem kredyt zaufania ze strony Prawa i Sprawiedliwości?
Nie ma powodów, żeby było inaczej. Potrzebny jest minister sprawiedliwości, Polsce potrzebne jest bezpieczne państwo, dobrze działający resort.
A poprzecie Czumę, jeśli będzie próbował rozszerzyć dostęp do posiadania broni?
Najpierw powiedział, że rozszerzy dostęp do zawodów prawniczych i to jest bardzo interesujące.
A dostęp do broni? Pan jest zwolennikiem szerszego dostępu i łatwiejszego dostępu do broni?
Jak będzie funkcjonować państwo w sposób prawidłowy, to jest to zbędne.
Nie potrzebujemy broni?
Sądzę, że nie.
Jarosław Kaczyński ma taki mały pistolet.
Są przypadki, w stosunku do osób, które funkcjonują w takich warunkach, że to jest uzasadnione, ale nie powszechnie.
Ćwiąkalskiego i Czumę łączy jedno - obaj nie są zachwyceni pomysłem powołania komisji śledczej do spraw śmierci Krzysztof Olewnika. Pan oczywiście jest zachwycony?
Jestem, dlatego że 30 lat spędziłem w prokuraturze i bardzo zależy mi na tym, żeby ta instytucja prawidłowo funkcjonowała. To jest sytuacja, w której ta instytucja jest właśnie sędzią we własnej sprawie. Z tym są ogromne problemy.
Uważa pan, że to jest argument przesądzający o powstaniu tej komisji, że prokuratorzy nie złapią innych prokuratorów za rękę, jeśli tamci dopuścili się zaniedbań?
Myślę, że to jest sytuacja, w której prokuratura zachowuje się tutaj trochę jak w sprawie Rywina. Zapomina o pewnych rzeczach, jest słaba dynamika sprawy, są niepowodzenia w takich sprawach jak np. wnioski aresztowe. Zamiast sukcesów obiecanych przez ministra Ćwiąkalskiego są kompromitacje. Trzecie samobójstwo i zarzut dla ojca Olewnika to kompromitacja.
Ale było też pierwsze samobójstwo za czasów Zbigniewa Ziobry i nawet nikt nie pomyślał o dymisji ministra sprawiedliwości. Nie wspomnę o jego podwładnych.
Szkoda, że się nie myśli, że po pierwsze to mógł być przypadek. Trzecie to jest prawo serii. Nie może być przypadku.
Uważa pan, że w sprawie Olewnika są jakieś wysoko sięgające powiązania polityczne? Że ktoś za tym porwaniem z polityków stał?
Może tak być, skoro tak brutalni sprawcy nie poprzestają na wyroku sądu - a dostali dożywocie - tylko wymierzają sobie najsurowszą karę, która już nie obowiązuje w polskim kodeksie, czyli karę śmierci.
Ale czy nie jest jednak tak, że ta komisja ugrzęźnie w takich małych sprawach lokalnego szczebla. To znaczy, okaże się, że może jakiś policjant, może jakiś prokurator, może jakiś polityk mazowiecki był w to zaangażowany, a komisje śledcze mają zajmować się sprawami ze szczytów władzy.
Proszę zauważyć, że ta rodzina, a więc pokrzywdzeni, interweniowali na najwyższych szczeblach władzy, a więc nie u małego policjanta, tylko w samym centrum. Trzeba zobaczyć, dlaczego to centrum nie zwróciło uwagi na to, co się dzieje, dlaczego doszło do tylu rażących zaniedbań, że ich katalog powinien być dzisiaj w podręczniku jako antyśledztwo.
Ale można też zapytać, dlaczego Prawo i Sprawiedliwość przez pół roku, po tym jak objęło władzę nie wznowiło tego śledztwa. Mimo że doskonale wiedziało o tej sprawie.
Inaczej bym na to popatrzył. Pochwaliłbym Prawo i Sprawiedliwość za to, że ujęto sprawców, przedstawiono im zarzuty, przedstawiono akt oskarżenia, bo to istota tej sprawy.
Pan wiedział o tej sprawie, prawda? Miał pan szczegółowe informacje?
Może nie tak, ale nie wykluczam, że jakaś informacja pisemna mogła do mnie tutaj trafić.
Odświeżę panu pamięć. 19 sierpnia 2005 r. ojciec Krzysztofa Olewnika złożył w pańskim biurze poselskim i w biurze Zbigniewa Ziobry memorandum w tej sprawie, prośbę o pomoc. Panowie też nic nie zrobiliście, nie podnieśliście krzyku.
Nie podnosi się wtedy krzyku, tylko kieruje sprawy do kompetentnego organu, czyli prokuratora generalnego.
Ale potem przez pół roku, kiedy Zbigniew Ziobro jest prokuratorem generalnym, nic się w tej sprawie nie dzieje.
Jak to się nie dzieje? Mówienie, że się nic nie dzieje w czasach, kiedy za tego ministra dochodzi do sfinalizowania sprawy, to jest kpina.
Ale tą sprawę zaczął Janusz Kaczmarek i to wiemy doskonale.
Janusz Kaczmarek był też w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Proszę tego nie różnicować.
Januszowi Kaczmarkowi przypomniano o tej sprawie w jednym z programów telewizyjnych i uznał, że musi ją wznowić. Zbigniew Ziobro, który miał dokument od rodziców Krzysztofa Olewnika, nic z tym nie zrobił.
Proszę nie dzielić włosa na cztery. To za rządów PiS-u stało się w tej sprawie najwięcej. Bo później, to co się działo to kompromitacja. A wcześniej - ogromna kompromitacja.
Oczywiście nie sugeruję, że PiS tuszował tę aferę, tylko zastanawiam się, czy komisja śledcza może śledzić bezduszność polityków, ewentualnie taki ich lekceważący stosunek do tej sprawy. W gruncie rzeczy zdaje się, że o to się ona rozbija.
Niekoniecznie. Przecież tutaj najważniejsze jest to, dlaczego doszło do tych samobójstw, dlaczego komuś zależało na tym, żeby prawo Omerty było niewzruszalne. Ci, którzy są nieżywi, już nie mówią.
Pańskim zdaniem politycy stoją za tą sprawą?
Wcale tego nie wykluczam.
Jak wysokiego szczebla?
Wystarczy, że to byli politycy znaczący w strukturach regionalnych. To się przekłada na struktury centralne.
Wejdzie pan do komisji śledczej?
Jeśli taka będzie decyzja władz mojego klubu.
A dlaczego jeszcze nie ma tej decyzji?
Nie chcemy się kłócić o skład, o personalia, o funkcje, bo wtedy można bardzo łatwo powiedzieć, że ta komisja nic nie robi, tylko się kłóci, wszczyna awantury. Nie, nam zależy na tym, aby wyjaśnić sprawę, a mamy bardzo kompetentnych kandydatów do komisji.
Będziecie walczyli z Biernackim?
O to, żeby wyjaśnić rzetelnie sprawę, tak.
Są jakieś powiązania jego z jednym z pełnomocników Olewników.
To nie jest przyczyna istotna, formalna. To kwestia tego, jak pan Biernacki do niej podchodzi. Jeżeli jemu to nie przeszkadza, to komisji też nie.
Mówi pan: "mamy dobrych kandydatów". Pan jest jednym z nich?
Trzydzieści lat byłem prokuratorem, siedem lat nadzoruje służby, być może się przydam.
Przeczytał pan list Ludwika Dorna do partii?
Czytam prasę.
"PiS jest postrzegana jako partia sztywna, obrażona na Polaków, trzeba ograniczyć władzę prezesa". Zgadza się pan z Dornem?
Tak mówi ktoś z zewnątrz. Być może jest tam więcej goryczy niż życzliwości.
Przyjąłby pan Dorna z powrotem do PiS-u?
To był człowiek, który wnosił pewne walory intelektualne. To nie ulega wątpliwości.
To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
A ja nie jestem szefem PiS-u.
A smutno panu będzie panu w Krakowie bez Zbigniewa Ziobry, który pójdzie do Parlamentu Europejskiego?
Myślę, że tam też jest potrzebna aktywność i pozytywne działanie.
Jakoś pan przeżyje bez Ziobry w Krakowie.
Sądzę, że dam radę.
Dziękuję bardzo.
Dziękuję.