Rząd dał słowo lekarzom
Jest gwarancja porozumienia. Jeśli minister zdrowia zapowiedział, że poda się do dymisji, gdy nie wypełni obietnic - to jest to najwyższy dowód determinacji - mówi Robert Sapa z Porozumienia Zielonogórskiego.
Kamil Durczok: Profesor Religa mówi: "Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek w lekarzy rodzinnych nie otworzył swojego gabinetu w poniedziałek". Pan sobie wyobraża, że jednak któryś z gabinetów nie podjął pracy?
Robert Sapa: Wszystkie gabinety lekarskie Porozumienia Zielonogórskiego są otwarte. Jest to dyrektywa głównego negocjatora Marka Twardowskiego i zespołu negocjacyjnego. Nie ma więc możliwości, żeby z powodu naszego wcześniejszego protestu były nie otwarte. Chyba, że są inne obiektywne powody.
A jest porozumienie?
Jest gwarancja porozumienia.
Czyli nie ma porozumienia na piśmie?
Na piśmie jest komunikat, który mówi co strony będą robić. Nawet gdyby było porozumienie krwią sygnowane, to jeszcze nie jest gwarancja, że będzie ono zrealizowane.
A co tak właściwie państwo podpisali, bo tych 240 milionów, które obiecano lekarzom nie ma na razie w planach finansowych NFZ?
Jest plan i w tym momencie trudno przewidzieć okoliczności, które istnieją w finansach, ekonomii. Prognozy są, one są założone i jeżeli będzie wynik prognoz taki a nie inny, to w tym momencie to, co zostało ustalone myślę, że będzie realizowane.
To na ile jest to pewne porozumienie?
Trudno określić prawdopodobieństwo jeżeli minister zdrowia zagwarantował, że w momencie kiedy go nie zrealizuje, nie wykona to złoży rezygnację. Jest to najwyższy dowód determinacji urzędnika tak wysokiej rangi na to, żeby słowa dotrzymać. Ponadto czym się różni tak naprawdę podpisanie czegoś, publiczne złożenie obietnicy realizacji? Z punktu widzenia rzeczy są te same i to jest istota sprawy.
Ilu pacjentów leczą lekarze zrzeszeni w Porozumieniu Zielonogórskim?
Około 25 milionów pacjentów.
Czy 25 milionów musiało się bać, że nie będą leczeni.
Nie. Nie musiało się bać, ponieważ w Porozumieniu Zielonogórskim mamy skupionych 14 województw, z tym, że 3 województwa miały podpisane umowy na dłużej niż rok. W związku z tym tam praktyki pracowałyby normalnie. W pozostałych 12 niestety mogło się stać, że zasadnicza część pacjentów nie miałaby lekarza rodzinnego w swoim gabinecie.
Prezes NFZ mówi, że 75 proc. lekarzy w Polsce podpisało kontrakty, a 25 proc. z waszego porozumienia nie podpisało. Nawet jeśli te proporcje są inne, to proszę mi wyjaśnić jak to jest, że komuś się opłaca podpisanie kontraktu za stawki, których Porozumienie Zielonogórskie nie akceptuje?
Prezes Miller jest bardzo inteligentnym człowiekiem robiącym może dużo dobrego dla finansów NFZ, co wcale nie oznacza, że robi dobrze dla pacjentów. Czasami to co jest mówione nie do końca jest realizowane. To jednak czas oceni. Przypominam, NFZ jest monopolistą i proszę mi wskazać jeden podmiot, który podpisał kontrakt i jest z tego zadowolony.
Czy zadowolony to inna sprawa. Rzadko jest tak, że jest się zadowolonym z wysokości podpisanych funduszy. Istotne jest to, że komuś się opłacało podpisać, a wam się nie opłacało. Zastanawiam się dlaczego tak jest.
Czy oni powiedzieli, że się opłacało?
Dobrze, ale oni podpisali państwo nie podpisali.
Jak ja panu przyłożę pistolet do głowy i powiem "Wychodzimy" to pan wychodzi czy zostaje?
Ja oczywiście do końca na posterunku. Ale poważnie rzecz biorąc, ktoś podpisał, a wy nie. Dlaczego?
Dlatego, że ci lekarze zostali położeni na kolana poprzez monopolistyczna pozycję NFZ. Nie mieli wyjścia. To są bardzo sprytne metody działania, żeby zmusić człowieka do tego, żeby podpisał to co jest do końca niewygodne. To jest nacisk samorządów, to jest nacisk Funduszu.
To jest oczywiście jakaś argumentacja, ale jeżeli państwo prowadzą jako lekarze rodzinni swoje firmy tak naprawdę, czyli biorą odpowiedzialność finansową za podejmowane decyzje, to jak to jest kontrakt, który nie gwarantuje rentowności, który powoduje, że pastwo będą dokładać do interesu, to nie wiem kto się decyduje na podpisanie takiego kontraktu.
Dlatego Porozumienie Zielonogórskie się nie zdecydowało na podpisanie tego kontraktu. Trzeba pamiętać o tym, że są koszty stałe, koszty ruchome w prowadzeniu działalności gospodarczej i zwracam na jedną rzecz uwagę - można używać sprzętu przez jakiś okres czasu, można praktyki nie remontować przez jakiś czas, ale jest mnóstwo rozporządzeń choćby ostatnie o dostosowaniu do nowych warunków sanitarnych naszych praktyk, gdzie trzeba potencjalnie od ok. 100 do 200 tysięcy zainwestować. Rozporządzenie jest prawie, że z kosmosu; świetne, ale nie wskazuje się nam źródeł finansowania.
Czy pan zakładał, że jest taka możliwość, że pan nie otworzy dzisiaj gabinetu gdyby nie było porozumienia?
Dwa lata temu sytuacja była taka, że tych gabinetów nie otworzyliśmy, bo nie umożliwił nam tego NFZ. Jeżeli w dniu wczorajszym nie doszłoby to gabinety mogły być dziś zamknięte.
Jestem lekarzem i nie zdecydowałbym się na zamknięcie gabinetu - powiedział profesor Religa.
Ja pana profesora zapraszam na placówkę wiejską, tam gdzie lekarze rodzinni przyjmują swoich pacjentów na tydzień na zastępstwo a później możemy rozmawiać. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Przypomnę; dwa lata temu naszym gorącym orędownikiem był profesor Religa.
Dziękuję za rozmowę.
Posłuchaj całego Kontrwywiadu Kamila Durczoka w RMF: