Relacja z białoruskiego więzienia
W dniu, w którym antyłukaszenkowska opozycja protestowała przeciw wynikom wyborów i - być może - dała się sprowokować do szturmu na parlament , Galina była w centrum Mińska. W chwili, gdy artykuł ten zamieszczony został na naszej stronie, siedziała w białoruskim areszcie. Parę godzin wcześniej dowiedziała się, że będzie musiała odsiedzieć jeszcze dwanaście dni, już w więzieniu. Portal INTERIA.PL skontaktował się z nią.
Galina wybrała się na Plac Październikowy w dzień wyborów prezydenckich. Zmieniła sobie zdjęcie w profilu na facebooku na bardziej bojowe i ruszyła protestować przeciwko "baćce".
Wybory prezydenckie na Białorusi to podwójna tradycja: tradycyjnie wygrywa je Łukaszenka i tradycyjnie protestują przeciw tej tradycji opozycjoniści. Opozycja na Białorusi jest rozbita i choć ma dość istotne poparcie w społeczeństwie, to trudno powiedzieć, czy wspiera ją większość. Poparcie do niej jednak rośnie, a Łukaszenka na jej protesty reaguje coraz bardziej nerwowo.
- Aresztowali wszystkich jak leci, nawet przypadkowych ludzi - mówi do telefonu Galina. - Zaaresztowali nawet jakiegoś starszego, głuchego mężczyznę, który stał na przystanku. Nie miał pojęcia, o co chodzi. Teraz wszyscy czekamy, aż mu znajdą kogoś, kto posługuje się językiem migowym, bo trudno się z nim porozumieć.
Galina mówi cicho, żeby milicjanci jej nie usłyszeli. Ma szczęście - póki co nie zabrali jej aparatu. W telefonie ma internet: apdejtuje swój profil na facebooku. Najpierw pisała z aresztu. Potem z sądu.
Rozprawa odbyła się dwa dni po aresztowaniu. W sądzie dostała 12 dni więzienia. Potem wróciła do aresztu.
- Będziemy teraz przewiezieni do więzienia - mówi. - Jest nas 12 osób, czekamy jeszcze na kolejne. Z Polski jest Andrzej Poczobut z "GW". Jest Nastia z rosyjskiej "Solidarności".
Niedługo przed drugą polskiego czasu napisała, że wszystko w porządku. Od tamtej pory głos w jej komórce po białorusku ogłasza, że użytkownik jest niedostępny. Profil na facebooku Galiny nie jest updatowany. Prawdopodobnie zabrano jej komórkę po przewiezieniu do celi. Poczobuta, jak donosi "Biełsat News", wypuszczono, skazano natomiast dwóch dziennikarzy Biełsatu: Zmiciera Saukę i Tatianę Bublikową.
Pod więzieniem, w którym osadzeni są skazani na kilkunastodniowe wyroki protestujący gromadzą się ich rodziny. Nie mają pojęcia, co dzieje się z ich bliskimi. Telefony milczą, milicjanci nic nie mówią. Atmosfera jest nerwowa. Niektórzy płaczą. Raz na jakiś czas wychodzi urzędnik więzienny, podaje informacje o niektórych osobach i znika. Znów nerwowe oczekiwanie.
ZS