Przesłuchają prezydentową?
Z panią prezydentową warto porozmawiać o konkretnych rzeczach, o fundacji, jej dokumentacji, o wpłatach i relacjach między wpłatami a kłopotami sponsorów - mówi gość Faktów RMF, Zbigniew Wassermann.
Tomasz Skory, RMF: Wzywanie na przesłuchanie przed komisję Jolanty Kwaśniewskiej jest wg pana uzasadnione?
Zbigniew Wassermann: Tak, myślę, że w tym przypadku możemy mówić o bardzo konkretnych okolicznościach wynikających z akt sprawy, z materiału dowodowego. Nie tylko z zeznań Dochnala, ale także z zeznań Bobrka. A więc mamy dwa źródła dowodowe. Fakty podlegają weryfikacji; mowa jest o dokumentach, mowa jest o osobach. Jest co sprawdzać, jest o co pytać.
Czy chodzi o sławne, udowodnione zdjęciami kontakty z panem Kuną, Żaglem, Dochnalem. Czy coś jeszcze?
To też jest temat, o który warto zapytać. Czy to jest znajomość przypadkowa, czy to jest znajomość uzupełniająca krąg osób wspólnie działających na różnych płaszczyznach. Ale warto porozmawiać o konkretnych rzeczach - o fundacji, o jej dokumentacji, o wpłatach, o relacjach między wpłatami a kłopotami sponsorów np. w procesie prywatyzacyjnym, restrukturyzacyjnym. O tym Dochnal mówił. O tym, kim byli tajemniczy osobnicy od mokrej roboty. To są wszystko fakty o istotnym znaczeniu dla ustaleń komisji.
Poseł Grzesik, wnioskując o wezwanie pani prezydentowej, posłużył się argumentem: skoro nie chce prezydent, wezwijmy jego małżonkę. To rzeczywiście zakrawa na szantaż z dość niskich pobudek.
Dobrze chciał, fatalnie wykonał. To jest sytuacja, w której potrzeba przesłuchania została bardzo źle zaargumentowana.
W sobotę komisja wysłuchała zeznań asystentki Marka Dochnala, twierdzącej, że łącznikiem lobbysty z Pałacem Prezydenta w sprawie Polskich Hut Stali był były rzecznik prezydenta Antoni Styrczula. To jest dość zajmujące, ale czy ma związek ze sprawą Orlenu?
Zdecydowaną. Pokazuje, że kancelaria pana prezydenta była instytucją od załatwiania spraw, w które prezydent absolutnie nie powinien wkraczać. Należy się zastanowić: po co jest Rada Ministrów, jeżeli zajmuje się tym prezydent, albo dlaczego zajmuje się tym prezydent, skoro powinni się tym zająć poszczególni ministrowie albo premier.
Czyli teraz można by mówić, że komisja śledcza poluje na prezydenta, tak jak twierdził sam prezydent, broniąc się.
Oczywiście używając żargonu łowieckiego. Ale można także użyć żargonu komisyjnego i powiedzieć: to nie jest polowanie, to jest wykonywanie obowiązków poprzez wykonywanie rozmów z tymi ludźmi, którzy mają istotne dla sprawy wiadomości i co do których istnieją dokumenty, dowody, zeznania na okoliczność, że wchodzą w nieswoje rejony działania, że działają w sposób, który może naruszać prawa, że ich postępowanie utwierdza w przekonaniu, że mamy do czynienia z głęboką patologia władzy.
Ma z pewnością związek ze sprawą Orlenu przypomniany przez Stremecką spotkanie Andrzeja Modrzejewskiego - prezesa Orlenu wtedy - z Marianem Krzaklewskim i jego udział w projekcie Telewizji Familijnej, to powiedziałbym - stosując ten żargon łowiecki - kontrpolowanie na osobistości AWS-u. O czym świadczy wezwanie na dzisiaj ówczesnego premiera Jerzego Buzka. Czy to wszystko wiąże się z działaniami komisji?
Cóż, to jest taka próba równoważenia politycznego pewnych głosów w dyskusji, ale komisja nikogo nie będzie oszczędzać, komisja ma głęboką determinację wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy, niezależnie, czy dotyczą prawej czy lewej strony sceny politycznej.
Pewnie będzie wezwanie Krzaklewskiego, Stryczuli, ponownie Modrzejewskiego, Wiesława Walendziaka? Tak?
Dziękuję za pomoc. Tak będzie, to są rzeczy, które są oczywistością.
Ale przyzna pan, że nietrudno zauważyć, że prace komisji rozszerzają swój zakres zamiast zmierzać do wniosków. Pan jeszcze widzi możliwość zakończenia prac w ciągu 2 miesięcy, jeśliby do rozwiązania parlamentu doszło?
Będzie bardzo trudno. Ja tego nigdy nie ukrywałem, że ta sprawa jest rozległa, szczególnie poważna, szczególnie trudna, prowadzona w trudnych warunkach i trzeba dokonywać cudów, żeby ją skończyć w zakresie pełnym. Ale wydaje mi się, że jesteśmy w stanie zakończyć ją w takim zakresie, który pozwoli na sformułowanie wniosków, a także ocen natury prawnej.
Wiele wskazuje na to, że na kolejnym posiedzeniu Sejmu, może dojść do odwołania przewodniczącego komisji, posła Gruszki. Nie powinien może zawiesić przewodniczenia komisji, w sytuacji która go w dość niekorzystnym świetle stawia.
Tak, to jest dość istotny problem, ale zwróciłbym uwagę na to, że odwołanie członka komisji przez Sejm, to w świetle ustawy o komisji nie jest takie proste. To komisja wyłącza albo on sam?
Dlatego pytam o jego ewentualne własne zachowanie.
Ja myślę, że poseł Gruszka dawał sygnały, że gdy tylko wyjaśnione zostaną okoliczności tej sprawy, które jednoznacznie wskazują na polityczność, jednoznacznie wskazują na pewien manewr, bo od października ta sprawa miała swój finał. Ona została zakończona w organach ścigania w sensie zlikwidowania problemu, odesłania szpiega rosyjskiego i wyjaśnienia okoliczności tego przestępstwa. Czekano aż do marca i czekano aż do takiego dnia, gdy dyskusja publiczna nad bardzo tchórzliwym zachowaniem prezydenta była w swoim apogeum Wtedy się pojawił problem asystenta Gruszki, wtedy się pojawił zarzut - bardzo poważny - zarzut szpiegostwa. To czysta manipulacja, niezależnie od koniecznie od odpowiedzialności za ten czyn. Bo taka musi być.
Dziękuję bardzo.