Prezydent na celowniku
Głowy państwa zwolnić z pracy się nie da. Niezadowoleni obywatele znajdowali więc nieraz inne sposoby, by pozbyć się uciążliwego władcy. Jak się okazuje, niebezpieczeństwo może czyhać wszędzie, nawet w niewinnym słoiczku ze śmietanką.
Rozpacz po śmierci prezydenta
Przez centrum Dallas, wśród wiwatującego tłumu, w otwartej limuzynie jedzie uśmiechnięta para Kennedych. Chwilę później ciało prezydenta USA zsuwa się na kolana zrozpaczonej Jackie. Żona prezydenta składa ręce w dramatycznym geście. John F. Kennedy nie żyje.
Zabójcy nigdy nie ukarano. Nie zdążono tego zrobić. Chciano go przewieźć do pobliskiego urzędu miejscowego szeryfa, lecz w chwili, gdy oskarżony o morderstwo Lee Harvey Oswald został wyprowadzony z komendy policji w Dallas, w jego stronę podbiegł mężczyzna. Przedzierając się przez tłum dziennikarzy, na oczach tysiąca widzów wystrzelił z pistoletu śmiertelnie raniąc zabójcę prezydenta. Tym mężczyzną był niejaki Jack Ruby, właściciel pobliskiego klubu nocnego. Zeznał później, że powodowała nim rozpacz po śmierci głowy państwa.
"Taki jest los tyranów!"
Błyszczący Lincoln okazał się dla Kennedy'ego pułapką. No właśnie, Lincoln... W zamachu zginął przecież również żyjący sto lat wcześniej inny amerykański prezydent, Abraham Lincoln. Został zabity przez 26-letniego aktora, zwolennika Konfederacji i rasistę Johna Wilkesa Bootha. Mężczyzna nie mógł pogodzić się z tym, że prezydent wyzwolił niewolników.
Pewnego wieczoru, podczas wizyty Lincolna w teatrze, mężczyzna zakradł się do prezydenckiej loży, zabarykadował się i z odległości pół metra strzelił Lincolnowi w głowę. Później nożem myśliwskim ranił jedną z obecnych w loży osób. Zamachowiec miał wówczas krzyknąć: "Sic semper tyrannis!" ("Taki jest los tyranów!") W czasie ucieczki skoczył na scenę krzycząc: "Zemsta za Południe!". Prezydent zmarł.
Podobieństw między postaciami Lincolna i Kennedy'ego jest znacznie więcej. Jak podają źródła, Kennedy miał sekretarkę. która usilnie odradzała mu wyjazdu do Dallas. Sekretarka ta miała nosić nazwisko Lincoln. Jakby tego było mało, sekretarka Lincolna nosiła nazwisko... Kennedy. Ponadto, jak wieść gminna niosła, tydzień przed zamachem prezydent Kennedy spotkał się z aktorką Marilyn Monroe. Co do kontaktów towarzyskich prezydenta Lincolna, źródła są niestety dość ubogie. Wiadomo jednak, że w kilka dni przed zamachem prezydent złożył wizytę w miejscowości o nazwie Monroe...
Pięciodniowa prezydentura
Po kilku zaledwie dniach swojego urzędowania, ofiarą zamachu padł pierwszy prezydent Polski, Gabriel Narutowicz. W dniu przyjazdu Narutowicza na uroczystość jego zaprzysiężenia, tłum obrzucił jego powóz kamieniami i bryłami zmarzniętego śniegu. Narutowicz został ranny. Tuż po przyjeździe do sejmowego budynku miał powiedzieć: "Miał to być zamach stanu, ale idioci i tego porządnie zrobić nie umieją!"
Kilka dni później, w czasie swojej wizyty w galerii Zachęta, prezydent został zastrzelony przez artystę-malarza, niejakiego Eligiusza Niewiadomskiego. Zamachowiec oddał trzy strzały w plecy Narutowicza. W czasie swojego procesu, jak mówią źródła, sprawca miał sam zażądać kary śmierci.
Muszelka pełna prochu...
Z czasów nam współczesnych znane są historie z życia Fidela Castro, gdy CIA zacierała ręce na myśl o wysłaniu dyktatora do wiekuistej szczęśliwości. Planowano nawet wykorzystać jego zamiłowanie do nurkowania w wodach Morza Karaibskiego. CIA planowała skorzystać z muszli morskich mięczaków. Miano znaleźć muszlę na tyle dużą, aby mogła pomieścić śmiertelną dawkę materiału wybuchowego. Ponadto, aby leżąca na dnie morza muszla mogła przyciągnąć wzrok nurkującego dyktatora, musiała zostać pomalowana na jaskrawe kolory. Jednak plan nigdy nie wyszedł poza gabinetowe mury i wkrótce został zapomniany.
Kiedyś, aby zabić Fidela, zaangażowano jego kochankę - tłumaczkę języka niemieckiego. Kobieta miała dostać od CIA tabletki zawierające truciznę i podać je swemu wybrankowi. Według jednej z wersji, truciznę ukryła w słoiku ze śmietanką, według innej - w kremie. Jednak tabletki rozpuściły się. Kobieta uznała więc, że plan raczej się nie powiedzie i zrezygnowała. Castro spostrzegł jednak, że kobieta usiłuje go otruć. Miał wówczas podać jej swój własny pistolet. Kobieta powiedziała: "Fidelu, nie mogę tego zrobić".
Fidel wciąż żyje i - mimo pogorszenia stanu zdrowia - ponoć ma się nieźle. Przeżył już rzekomo ponad 600 prób zamachu. Cóż, taki los dyktatora. Demokratycznie wybrani prezydenci w dzisiejszych czasach mogą się obawiać co najwyżej klęski wyborczej i śmierci politycznej.
A. M.