Minister broni matury
Znając i słysząc język młodych ludzi, uważam, że potrzebny jest egzamin ustny i własna wypowiedź maturzysty, by umiał się posługiwać innym językiem niż ten, który słychać na ulicy - mówi radiu RMF Mirosław Sawicki, minister edukacji.
Tomasz Skory, RMF FM: Ma pan tremę?
Mirosław Sawicki: Mam.
Młodzi ludzie przystępują dziś do nieznanego im wcześniej sposobu zdawania egzaminu z języka polskiego. Mają 15 minut na tzw. prezentację tematu, przygotowywanego od kilku miesięcy. Pan wie, że takie prezentacje można kupić w internecie? Wiem pan za ile? Czy to jest fair?
Nie wiem, za ile, ale wiem, że można. Tak samo jak pracę doktorską i magisterską można kupić w Internecie. To jest zjawisko bardzo niepokojące, naganne. Niemniej bronię tego egzaminu ustnego. Po pierwsze, wyobrażam sobie, że nauczyciel może pracować z uczniem i nawet jeśli praca została kupiona, to może ją przepracować z uczniem. Po drugie, znając i słysząc język młodych ludzi, uważam, że potrzebny jest egzamin ustny i własna wypowiedź maturzysty, by umiał się posługiwać innym językiem niż ten, który słychać na ulicy.
A czy te prezentacje nie podważają sensowności równego traktowania uczniów? Losowanie pytań na egzaminie wydaje się równie dobrym sposobem na okazanie swojej wiedzy.
Tu każdy sobie wybiera i teoretycznie, przygotowuje, pracuje nad tym. Przygotowuje prezentacje, czyli robi coś, co w życiu będzie musiał robić.
Egzamin pisemny nowej matury też nie przypomina wcześniejszych egzaminów. Ma pan przekonanie, że arkusze pytań testowych ze skromnym wypracowaniem to jest dobry sposób na sprawdzenie wiedzy?
Tak, dlatego, że sprawdza szereg różnorakich umiejętności, a nie tylko umiejętność napisania wypracowania na dowolnie wybrany temat. Najczęściej można było sobie uświadomić - na pewno będzie coś z odrodzenia czy z oświecenia, coś z literatury współczesnej i w związku z tym się będzie wybierało do czego się będzie startować na egzaminie pisemnym. Pisało się ten jeden esej i już.
Teraz sprawdza się wiedzę bardzo zunifikowaną. Te pytania testowe wymagają szczególnego rodzaju schematów odpowiedzi. Oceniane są według klucza wspólnego dla wszystkich. Gdzie tu miejsce na erudycję, wiedzę wybitną, wykazanie, że wie się znacznie więcej niż wymagają testy?
Jest to sytuacja takiego rodzaju, że przy poprzednim eseju, jeśli się uświadomi skalę ocen, to jakaś część, która nie dostawała 5, tą erudycją też się nie wykazywała, lecz pewnym przyswojeniem odpowiedniej porcji historii literatury. Natomiast, jeżeli tutaj uczeń dostaje tekst, który czyta w trakcie egzaminu i przeprowadza analizę tego tekstu, to myślę, że jest to miejsce na sprawdzenie umiejętności analizy tekstu.
Startująca nowa matura była przez parę lat odkładana po to, żeby ją można było lepiej przygotować. Jak to się stało, że jej dodatkowy termin dla tych, którzy z powodów losowych nie mogli przystąpić w terminie do egzaminu, został zaakceptowany przez ministerstwo dopiero po interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich?
Ja bym nie przesadzał, że to było po interwencji Rzecznika Prawa Obywatelskich.
Nie było to spontaniczne...
Ja nie zmieniłem swoich poglądów w sprawie tego dodatkowego terminu. Uznałem, że jeśli ja w tym momencie wprowadzam nową maturę, która i tak budzi emocje, a w czwartek to był szczyt napięcia wokół terminu dodatkowego, to uznałem, że nie będę tego dodatkowego napięcia podtrzymywał i je przetnę decyzją umożliwiającą.
Pan mówił, że zrobił to niejako z własnej inicjatywy, ale Rzecznik Praw Obywatelskich podniósł w swoim piśmie do pana: naruszenie podstawowych praw ucznia!
Ja chcę powiedzieć, że rzecznik nie był jedyny.
Tym gorzej.
Nie zgadzam się z tą opinią rzecznika akurat, ale to jest znowu wszystko jedno. Powtarzam, że napięcie wokół tego problemu jest tak duże, że byłoby błędem z mojej strony, gdybym ja to napięcie podtrzymywał i lepiej było je przeciąć. Oczywiście, w tym sensie nie było to z mojej inicjatywy, bo oczywiście z inicjatywy tego co się stało w społeczeństwie.
Nowa matura miała w założeniu zastąpić egzaminy wstępne na studia. Miała, bo nie zastępuje. Uczelnie nadal organizują testy kwalifikacyjne, dziwne sprawdziany. Nie sądzi pan, że system edukacyjny wpuszcza młodych ludzi w maliny już na starcie do dorosłego życia?
Sytuacja jest tego rodzaju: uczelnie mają pełną autonomię w ustalaniu zasad rekrutacji. Takie są przepisy prawa, których ja nie mogę zmienić. W tej chwili jest rozpatrywany w Sejmie projekt nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, gdzie ta sprawa będzie pewnie uregulowana. W związku z tym mają to prawo. Z drugiej strony prawo istniejące zabrania im przeprowadzania egzaminów z tych przedmiotów, które kandydat zdawał w trakcie nowej matury. O tyle jest to respektowane, że stanowi w tym znaczeniu przepustkę na studia. W związku z autonomią i z podejrzeniem, że przy 20 kandydatach na jedno miejsce jak np. jest na informatykę na Uniwersytecie Warszawskim, uczelnie boją się, że bez dodatkowych kryteriów, jeśli będą miały do wyboru spośród 5 kandydatów jednego, a każdy z tych 5 ma tę samą liczbę punktów na maturze, że oni muszą przeprowadzić test kwalifikacyjny.
Posłuchaj całego wywiadu: