Kulisy gali Nagrody Kisiela 2010
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, rysownik Andrzej Mleczko oraz przedsiębiorca Krzysztof Olszewski - to laureaci tegorocznych Nagród Kisiela. Odebrali je w niedzielę, 5 grudnia, podczas uroczystej gali w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego.
Jednozdaniowe uzasadnienia nagród brzmią: dla Jerzego Buzka - "Europa się kłania", dla Andrzeja Mleczki - "Kisiel by tego nie narysował", dla Krzysztofa Olszewskiego, producenta autobusów marki Solaris - "Polska jazda autobusem w świat".
- Odbieram tę nagrodę w imieniu tych wszystkich, którzy mieli odwagę tak zmieniać Polskę, by mogła znaleźć się w Unii Europejskiej - mówił, odbierając wyróżnienie, Jerzy Buzek. Zapewnił, że statuetkę zabierze ze sobą do Brukseli. - Kisiel zwalczał absurdy, ja myślę, że w Unii miałby co zwalczać dzisiaj - powiedział przewodniczący PE.
Krzysztof Olszewski podkreślał, że nagroda za solarisy należy się w równym stopniu jego żonie, bo firmę tworzą wspólnie. - Nie byłoby tej firmy prawdopodobnie jeszcze z jednego powodu - trzeba mieć wizję, szukać cały czas najlepszych przykładów - mówił Olszewski, dodając, że 14 lat temu startował bez pieniędzy, na kredyt, a dziś solarisy jeżdżą w 22 krajach Europy i w Dubaju.
- Pamiętam wydźwięk felietonów Kisiela: najważniejsze to walczyć o swoje, nie dawać sobie wciskać kitu, być odważnym i przekornym, no i patrzeć na świat z najbardziej oryginalnej i najbardziej fantastycznej strony - mówił po gali Andrzej Mleczko.
Na niedzielną galę przybyli m.in. Hanna Gronkiewicz-Waltz, Radosław Sikorski, premier Donald Tusk, Henryka Bochniarz, Magdalena Środa, Jan Krzysztof Bielecki, Stanisław Tym, Monika Olejnik i Jerzy Urban.
Premier Donald Tusk w krótkim wystąpieniu wspominał o tym, kim dla niego był Stefan Kisielewski. Przypomniał dzień, w którym on sam dostał Nagrodę Kisiela, i co ona dla niego znaczyła. Podkreślił, że zazwyczaj swoje przemówienie mówi z głowy, jednak tamto wydarzenie było szczególne i lekko go tremowało, więc musiał przygotować sobie notatki. Swoje wystąpienie zakończył cytatem Kisiela: "Żeby działać, trzeba mieć marzenia".
Stanisław Tym opowiadał o tym, jak to było z nim i z Kisielem. Został wydelegowany do wręczenia Kisielewskiemu zaproszenia na 30-lecie STS-u i poszedł do Kisiela do domu na spotkanie. Kisiel poprosił Tyma - skoro ten był z STS-u - o opowiedzenie żartu, oczywiście o wódce, bo spotkanie odbywało się przy małej wódce. Puenta była taka, że Tym, pytany o to, po co powstał STS, odpowiada: po to , żeby on mógł na 30-lecie STS-u zaprosić Kisiela!
Damskie grono - Gronkiewicz-Waltz, Henryka Bochniarz - trochę narzekało, że Kapituła Nagród Kisiela jest nieco szowinistyczna, i mimo że 35-procentowy parytet jest już prawie formalnością, jak dotychczas Nagrody Kisiela trafiają w 90 proc. do mężczyzn. Przewodniczący Kapituły - Jan Krzysztof Bielecki - obiecał poprawę.
Stefan Kisielewski był publicystą tygodnika "Wprost", pisarzem i kompozytorem. Po raz pierwszy nagrodę przyznał sam w 1990 r., w poznańskiej siedzibie redakcji "Wprost". Uhonorował wtedy 16 osób. Później uroczystość została przeniesiona do ulubionego lokalu Kisiela - warszawskiej kawiarni "Rozdroże". Od 1992 r., po śmierci Kisielewskiego, nagrody jego imienia zaczęła przyznawać kapituła, w skład której wchodzą laureaci z lat poprzednich. W posiedzeniu kapituły, jako gość honorowy, bierze udział syn Stefana Kisielewskiego, Jerzy.
Czytaj także: Wadził się z Bogiem i walił w gębę PRL-u
INTERIA.PL/PAP