Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

"Krakowiak", czyli polska mafia sycylijska

Najczęściej kończą na cmentarzu lub w więzieniu. Polscy gangsterzy. Janusz T. pseud. "Krakowiak" ma szczęście. Żyje. Od wielu lat siedzi w celi więziennej w Katowicach. Wkrótce minie 15. rocznica jego pobytu za kratami. Nie nudzi się. Ten bodajże najbardziej cyniczny gangster ostatnich dwóch dekad, odsiadując kilka wyroków, procesuje się z państwem polskim...

Janusz T. ps. Krakowiak na procesie w 2008 roku
Janusz T. ps. Krakowiak na procesie w 2008 roku/Aga Łuczakowska/Reporter

Żąda miliona zł odszkodowania za przewlekłe postępowanie prokuratury i sądu oraz za to, że został niesłusznie aresztowany. To nie pierwszy cwaniacki chwyt, który ma wzmacniać jego prestiż w świecie zawodowych kryminalistów i skazańców.

Jak w amerykańskim filmie

Pierwszym wybiegiem, jakiego użył zaraz po aresztowaniu w styczniu 1999 roku, było udawania wariata podczas rutynowych badań w szpitalu psychiatrycznym. Biegli nie dali się na to nabrać i w lutym 2001 r. stanął przed katowickim sądem jako człowiek, który w pełni rozpoznaje znaczenie swych czynów. Prokuratura oskarżyła go o zorganizowanie przestępczej, zbrojnej organizacji, liczącej ok. 300 gangsterów, i kierowanie nią w przez cały okres lat 90. XX wieku.

Podczas procesu po raz kolejny wcielił się w rolę niewinnego człowieka, którego organa ścigania i doprowadziły do choroby psychicznej, czego wyrazem miały być jego niekontrolowane wybuchy pretensji i wściekłości wobec prokuratorów, świadków i sędziów. Kiedy sąd zagroził, że jeśli nie przerwie tej inscenizacji, to proces będzie się toczył bez jego udziału, skapitulował i był już do końca spokojny.

Pod koniec lat 90. jego potężna grupa stała się najlepiej zorganizowanym gangiem w Polsce. "Krakowiak" był zafiksowany na stworzenie w Polsce gangu na wzór mafii sycylijskiej, jaką oglądał w amerykańskich filmach.

"Stypendyści" nie zdążyli...

Przewodnikiem numer jeden była tu oczywiście trylogia "Ojciec Chrzestny" Francisa Forda Coppoli - dzieje włoskiej rodziny mafijnej na amerykańskiej ziemi.

Oprócz elementów ornamentyki, jakie "Krakowiak" próbował przeszczepić na polski grunt, jak choćby składanie hołdu bossowi, czyli jemu osobiście, przez pocałunek jego wyciągniętej lekko w przód dłoni, co w naszej kulturze było czymś niezaprzeczalnie groteskowym, przeniósł kilka innych rzeczy, które sprawiły, że gang "Krakowiaka" stał się prawdziwe zbrodniczą strukturą mafijną.

Była grupą, która w bezwzględny, pełen przemocy, krwawy sposób pomnażała bogactwa swoich członków, a jednocześnie dążyła do zapewnienia sobie bezkarności poprzez swoich suto opłacanych rezydentów w policji, prokuraturze i sądzie. Do tego "Krakowiakowi" nie udało się doprowadzić, bo zanim jego młodzi "stypendyści", będący świeżo po studiach, zajęli miejsca, z których mogliby cokolwiek pomóc swemu "fundatorowi", został aresztowany.

Z Zachodu na Wschód

Nowością na naszym gruncie, wprowadzoną przez "Krakowiaka", naśladującą zwyczaje mafii włoskich było utworzenie wyspecjalizowanych grup, współdziałających ze sobą, ale nie znających się nawzajem. Tak właśnie zorganizowano "biznes samochodowy" - duże podziemne przedsiębiorstwo, stworzone wspólnie z Niemcami, których terytorium było głównym, obok Austrii, niewyczerpanym rezerwuarem samochodów wysokiej klasy.

Po stronie niemieckiej gangsterzy mieli złodziei, którzy informowali swojego szefa, w którym z umówionych miejsc pozostawili skradzione auto. Przejmowali je przemytnicy i dzięki układom z celnikami przerzucali przez zachodnią granicę do Polski, po czym dostarczali do wskazanej im "dziupli".

Z "dziupli" zabierał je gangster zajmujący się legalizacją samochodu. Dostarczał auto do warsztatu, gdzie przebijano numery identyfikacyjne, czasami też przemalowywano, a sam docierał do fałszerzy dokumentów. Kiedy auto było gotowe do dalszej podróży, zabierał je inny kurier. Po dostarczeniu pojazdu na granicę, przejmowali je przemytnicy "wschodni", którzy dowozili auto zamawiającemu albo tamtejszym paserom.

Strach przed więzieniem

Innym patentem mafii sycylijskiej, skopiowanym przez Janusza T., było stworzenie funduszu ubezpieczeniowego dla członków gangu w przypadku długotrwałej choroby oraz dla rodzin jego ludzi, jeśli wchodzili w konflikt z prawem. Z tego funduszu opłacano adwokatów i wspierano materialnie rodziny aresztowanych.

Zdawać by się mogło, że tego rodzaju dbanie o ludzi stanie się naturalnym źródłem wdzięczności wobec bossa i pełnej lojalności. Nic bardziej błędnego. Nie znamy świata mafii i panujących tam reguł.

Okazało się, że strach przed wieloletnim więzieniem jest jednym z ważnych czynników produkujących świadków koronnych.

Innym mógł być paniczny lęk przed okrucieństwem szefa i jego prawą ręką, Zdzisławem Ł., skazanym na dożywocie, sadystycznym wykonawcą kar nakładanych przez "Krakowiaka" na niesolidnych członków gangu. Szczególnie wtedy, gdy niesolidność dotyczyła rozliczeń. Choć, prawdę mówiąc, to najważniejsza zasada w każdym gangu. Jej złamanie kończy się najczęściej egzekucją.

Znikające komisy i... firmy krzaki

Pierwszych dwóch świadków koronnych, którzy wpadli przy sprzedaży kradzionego auta, odkryło wiele nieznanych policji tajemnic "Krakowiaka". Jedną z nich były znikające komisy samochodowe, od których Janusz T. - po przeniesieniu się do Katowic właśnie z Krakowa, stąd jego ksywa - rozpoczął na szerszą skale działalność przestępczą.

Komis zakładali ludzie "Krakowiaka" legitymujący się fałszywymi dokumentami. Klienci wstawiali samochody do komisu i otrzymywali odpowiednie dokumenty poświadczające wstępną transakcję. Kiedy po kilku dniach przychodzili do komisu, nie było po nim śladu. Ich samochody jeździły już wtedy najczęściej po Ukrainie bądź Rosji, albo, rozebrane na części, rozprowadzone zostały po znajomych warsztatach.

Inne firmy krzaki zakładane pod kierunkiem Janusza T., również na podstawione "słupy", wyłudzały kredyty z banków albo drogi sprzęt elektroniczny ze sklepów bądź hurtowni. "Krakowiak" był też nałogowym hazardzistą. Zdarzało się, że przez jedną noc potrafił stracić w kasynie kilkaset tysięcy zł.

Mówi się, że niektórych ludzi popycha do przestępstwa żyłka do hazardu. Ja twierdzę, że żyłka do popełniania zła i głupota.

W następnym odcinku historia Lucyny W. ps. "Git Falbana".

INTERIA.PL

Zobacz także