Janusz Korwin-Mikke: Ania czyli diabeł
Przygotowałem sobie artykuł o gospodarce, o polityce - a tu jak obuchem uderzyła w nas wszystkich sprawa z Włocławka.
Przypomnijmy: matka 4-letniej Ani wyszła z domu, zostawiając dziecko pod opieką sąsiadów. Sąsiad, popiwszy nieco, ubrdał sobie, że mała Ania jest Diabłem - i porąbał ją siekierą. Straszny dramat dla rodziców Ani...
W normalnym kraju faceta stawia się w 24 godziny przed sądem - a ponieważ sprawa jest bezsporna, po drugich 24 godzinach facet wisi. I bardzo dobrze - bo gdyby przebywał wśród żywych, to jutro mógłby sobie ubzdurać, że Diabłem jestem ja, ekspedientka ze sklepu monopolowego lub p. redaktor.
W kraju nienormalnym trzeba nabić kabzę prawnikom, psychologom, socjologom i innym próżniakom, żyjącym kosztem podatków ściąganych od ludzi ciężko pracujących - więc niewątpliwie proces tego prymitywa będzie się wlókł: apelacja, pięć ekspertyz, kasacja, nowy wyrok, apelacja... Ufundujemy prawnikom ze dwie wille, a ekspertom po zabytkowej komodzie. W sprawie kompletnie oczywistej.
To jednak drobiazg. Obok toczy się drugi, zupełnie przerażający proces: na ławie oskarżonych siedzi nieszczęsna matka zamordowanej dziewczynki!!! To ona - pokrzywdzona przecież bezspornie - jest oskarżona!!!
Wynika to stąd, że w nie naszej już "cywilizacji" wszystko jest upaństwowione. My - też (nie wolno mi jechać bez pasów - bo mógłbym uszkodzić własność państwową, czyli nos; już nie mój - skoro to państwo dba, by nie rozpłaszczył się o szybę...). To samo z Anią: w normalnym kraju uważało się, że to ten deliryk zamordował matce dziecko; w dzisiejszym chorym świecie uważa się, że to matka nie dopilnowała, by państwowej własności, czyli dziecku, nie stała się krzywda!!
Okrucieństwo systemu, w którym żyjemy, jest straszliwe. Kiedyś matce, która utraciła dziecko, sąsiedzi współczuli - i jeśli było to z jej winy, to też starali się ją pocieszyć, by nie miała koszmarnych snów pt. "Boże, to moja wina, to ja - ja - ja jestem winna!". Dziś nieludzki, niehumanitarny system ją dodatkowo oskarża!!!
Ludzie, zrozumcie: to może czekać każdego z nas: mnie, Pana, Panią... Ile to razy wysyłałem dziecko do sklepiku po bułki? A przecież nawet w spokojnym Józefowie może trafić się zboczeniec albo morderca? Ile razy zostawiam dziecko samo w pokoju - a przecież może włożyć drut do gniazdka, a drugą rączką dotknąć do kaloryferu... I już prokurator i 15 prawników będzie miało zajęcie - a po to, by mieli zajęcie, Pani, Pan lub ja - pójdziemy do więzienia.
Za brak nadzoru!
Czym innym jest sytuacja, w której rodzice powierzają komuś opiekę nad dzieckiem - i wtedy opiekunowie oczywiście odpowiadają; czym innym taka, w której rodzice umyślnie zabijają dziecko - i wtedy oni odpowiadają; a czym innym wina nieumyślna, gdy rodzice po prostu wykonują normalne czynności (a zostawienie dziecka u sąsiadów jest czynnością normalną) - i wydarzy się jakieś nieszczęście.
Zgadzam się, że zostawianie dziecka u TAKICH sąsiadów jest przejawem lekkomyślności. Za lekkomyślność matki najwyższą cenę zapłaciła Ania - ale zapłaciła też jej matka. Być może nie należy jej współczuć - bo sama sobie jest winna. Niech teraz do końca życia rozpamiętuje swą lekkomyślność. Może zostałaby pielęgniarką - albo siostrą zakonną? Jeśli ma inne dzieci - to na pewno się nimi lepiej by opiekowała. Ale niech ta sfora głodnych forsy prawników się od niej odczepi!
To samo zresztą z tą Madzią z Portugalii: parze Anglików, lekarzy, porwano dziecko - i to ich oskarża się o brak nadzoru, albo nawet i o zamordowanie dziecka! Może to i prawda, niech policja znajdzie dowody - ale tu mamy nagonkę na rodziców, że nie dopilnowali "społecznej własności"!
Ludzie - co się dzieje z naszą cywilizacją?
janusz@korwin-mikke.pl