Folwark zwierzęcy
Jakby pożar wybuchł w lesie, tyle zwierzaków się nam naraz objawiło... I choć nie wypada śmiać się z nazwisk, aktualny kontekst sprawia, że nawet dobrze wychowany człowiek mimo woli zaczyna się uśmiechać.
I to jest największa zasługa rocznych rządów małego premiera: cokolwiek powie albo zrobi, budzi uśmiech. Początkowo nie u wszystkich przyjazny, teraz już u wszystkich, bo lud zaczął rozumieć, że mały premier chce dobrze, a wychodzi mu jak zwykle każdemu.
Ostatnie awantury na polskim gumnie nieodparcie przywołują skojarzenia z "Folwarkiem zwierzęcym" George'a Orwella, książeczce sprzed ponad pół wieku, ale zgrabnie napisanej. Orwell zmetaforyzował pod postaciami zwierząt świat totalitarny. Pierwowzorami dlań był Stalin, Trocki, Lenin, car Mikołaj i reszta tego prehistorycznego towarzystwa. Dzisiejsza konotacja jest mniej groźna, albowiem jak celnie wywiódł Karol Marks, historia tylko raz dzieje się jako fakt, a powtarza się jako farsa. (Brodaty Karol nie przewidział, że "Fakt" pojawi się w polskich kioskach). My, w każdym razie, jesteśmy na etapie oglądania farsy, co dobrze się składa, bo zasadą naczelną dla małego premiera jest założenie, że jeśli fakty są niekorzystne, tym gorzej dla nich.
Czczony - choć półgębkiem - rok rządów małego premiera i jego gabineciku stał się panoramicznym tłem dla iście bajkopisarskiej sytuacji, w której do kaczej zagrody skrada się lis, by nie powiedzieć nawet, stare lisisko. Już ten obrazek wywołuje uśmiech, budząc skojarzenia z bajkami Ezopa, Kryłowa, La Fontaine'a czy Krasickiego, o anonimowych źródłach nie wspominając. Ale metafor jest więcej w naszej baśniowej rzeczywistości. Jak się zdaje, rządzi nią magiczna i niosąca szczęście liczba siedem.
Kiedy w akcie krańcowej desperacji liderzy PiS-owskich przystawek, Gietrych z Lepperem, skrzyknęli się do LiS-a, powstało jasne przesłanie polityczne. Koniec z dominacją PiS-u! Oto na scenę wchodzi zwierz rudy, sprytny i przebiegły. Drapieżca polujący na drób domowy i inny drobiazg polny. Na wieść o nowej, potężnej formacji, nawet staremu Giertychowi wysunęły się pazury, choć ów sam utrzymuje, że takiemu jak on mamutowi stwardnieć powinien jedynie członek...
LiS stworzył swoje biuro polityczne, składające się z 14 osób, po siedem osób z każdej partyjki. To zgrabnie koreluje z siedmioma warunkami, jakie mały premier zawarł w oficjalnym piśmie do LiS- -ków i sztywnym terminem na odpowiedź - do niedzieli (czyli siódmego dnia tygodnia). W praktyce kończy to rachityczną koalicję, bo warunki są nie do przyjęcia, ale ileż to razy bohater blokad drogowych Andrzej czy mól książkowy Romek, gdy pluto im w twarz, przysięgali, że to tylko mżawka? To ludzie o szczególnym poczuciu honoru. Może więc się zdarzyć, że LiS będzie kontestował rząd, w tym premiera i jego koalicjantów: Ligę Polskich Rodzin i Samoobronę. Nie takie napady schizofrenii oglądaliśmy już w Polsce. To też - zakładamy, że przypadkowo, ale jakże smacznie - przypomina akcję "Folwarku zwierzęcego", gdzie główny bohater, knur Napoleon, siedem zasad, normujących życie folwarku opublikował na ścianie obórki.
Na fakt udanego poczęcia przez Andrzeja i Romana nowego tworu mały premier zareagował spokojnie, by nie powiedzieć - normalnie. Roześmiał się. To nie powinno dziwić, bo są świadkowie, że mały premier prywatnie jest czarującym wesołkiem, potrafiącym bawić towarzystwo, cudnie opowiada kawały i w ogóle jest cool (cokolwiek by to znaczyło). Jarosław, mający od małego inklinacje intelektualne, przeciwstawił śmierdzącemu lisowi nową, zlustrowaną systematykę zwierząt, co naprawdę zaniepokoiło znawców Linneusza i Darwina. Rdzeniem nowej systematyki są nowe gatunki zwierząt, występujące tylko w polskim życiu politycznym. Najważniejszym z nich jest kaczor drapieżny, ptaszysko żywiące się lisami, wilkami, a może nawet żubrami. Już wkrótce zostanie opublikowany w "Monitorze Polskim" wykaz pozostałych gatunków, bo chwilowo mały premier musiał zająć się korektą spisu lektur szkolnych, który spaprał mu wielki wicepremier. Poza tym rząd pracuje nad nową systematyką roślin. W końcu jest czas na ogórki.
henryk.martenka@angora.com.pl