Drogie panie
Wczoraj na Dworcu Wschodnim w Warszawie jak zwykle chciałem kupić dwie pary okularów. Po 6 zł. Mam już w domu z 15 par - z reguły je gubię, siadam na nich, spadają mi na podłogę... Trudno! Gdybym miał jedną parę za 200, to (a) szukałbym jej co godzinę przez kwadrans - i (b) też bym w końcu na niej usiadł...
Swoją drogą: pamiętam, jakie były wrzaski, gdy pojawiły się te tanie okulary! Okuliści straszyli, że trzeba kupować ich okulary (po 200 zł), bo od tych tanich "psuje się wzrok". Dziś same apteki sprzedają te okularki (po 10 zł) - a okuliści zajęli się czymś godnym ich wykształcenia i zdolności, tj. okularami dla bardziej skomplikowanych wad wzroku; te typowe, czyli krótkowidztwo z powodu starzenia rogówki, opędza się za 6 zł.
To znaczy: opędzało. Bo gdy podałem handlarce 12 zł, ta zażądała 16. Coś się stało? - spytałem. - Przecież dolar staniał.
Podnieśli nam opłaty placowe - wyjaśniła.
Dobrze byłoby, by zrozumieli to ci frajerzy, którzy podpuszczeni przez reżymowe telewizje domagają się podniesienia podatków od tych krwiopijców: handlarzy i producentów. To nie oni zapłacą ten podatek - tylko ci, co u nich kupują. Zapłacimy my wszyscy. Jak ja za okulary.
W socjalizmie nic nie odbywa się po prostu. Zamiast zapłacić lekarzowi za wizytę 20 zł, płacimy w ukrytych podatkach na służbę zdrowia 100 zł. Lekarz dostaje z tego 15 zł - a pozostałe 85 zł idzie na NFZ (od nowego roku na sześć Kas Chorych - zwanych dla niepoznaki jakoś inaczej), na Ministerstwo Zdrowia, na tysiące zbędnych, a często szkodliwych urzędników.
To samo z emeryturami. Dawniej każdy składał pieniądze do banku (jeśli chciał ryzykować - kupował akcje) i żył z odłożonych pieniędzy. Dziś płaci przez całe życie potwornie zawyżoną "składkę emerytalną" - a potem otrzymuje głodową często emeryturę.
Co gorsza: w tę zabawę włączają się urzędnicy - uważający, że skoro już wpłaciliśmy pieniądze do wspólnej kasy, to już nie są to nasze pieniądze...
Normalnie to mężczyzna, jako silniejszy i mądrzejszy od kobiety, zarabiał znacznie więcej - i z tych pieniędzy utrzymywał całą rodzinę. Przed pierwszą wojną światową, gdy socjalizm był dopiero w powijakach, prosty robotnik potrafił utrzymać żonę i dziewięcioro dzieci! Dziś, gdy zarobki obciąża nieprawdopodobna biurokracja, często pracują oboje - i nie stać ich na utrzymanie trójki dzieci!!!
Socjalizm nas zrujnował.
W szczególności zrujnował mężczyzn. Mężczyzna zazwyczaj pracuje 40-45 lat - i płaci od wyższych zarobków wysokie stawki. Jednak połowa umiera przed dojściem do emerytury - a ci, co dożyją, żyją jeszcze przeciętnie 7 lat. Natomiast kobieta pracuje na ogół 20-25 lat - i po dojściu do emerytury pobiera ją jeszcze przeciętnie przez 23 lata!!!
W efekcie mężczyźni nie czują się właścicielami swoich żon i dzieci, nie czują się za nich odpowiedzialni - w wyniku czego rodziny się rozpadają. Dochodzi do tego, że mężczyźni lepiej obchodzą się ze swoim psem niż z żoną!
Bo jest jego właścicielem. Ludzie przywiązują się do swojej własności... Dlatego to JA powinienem utrzymywać moją żonę i odkładać, by zabezpieczyć jej starość - a nie ZUS!
Teraz jeszcze jakieś dwie idiotki z Ministerstwa Pracy wymyśliły system, w którym mężczyźni będą dopłacali do emerytur... koleżanek z pracy. Jak on będzie jeden, a ich siedem - to będzie musiał dokładać do emerytur tych siedmiu!!!
W ten sposób udało im się system emerytalny doprowadzić do absurdu. I oświadczam tym dwóm kretynkom: "To są NASZE pieniądze! Trzymajcie swe wymanikiurowane pazury od nich z daleka!".
A kto te babsztyle posadził na ministerialnych stołkach? Tak zwani "liberałowie"!!! Jak TO jest liberalizm, to nic dziwnego, że słowo "liberał" staje się tożsame ze "złodziej"...