Audyt jako broń obosieczna
- Nawet gdyby połowa tego była prawdą, skala nadużyć jest ogromna - uważa prof. Kazimierz Kik z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, komentując sejmowy audyt dot. ośmiu lat rządów koalicji PO-PSL.
W środę od rana poszczególni ministrowie przedstawiają audyt - wyłącznie w formie ustnej, żaden dokument nie zostanie opublikowany - w którym padają zarzuty wobec poprzedników. Zarzuty mocne: łamanie prawa, defraudacje, inwigilacja obywateli, rozrzutność.
- Zasadność audytu jest bezdyskusyjna. Polacy muszą sobie uświadomić fakt, że Polską rządzi nieodpowiedzialna, nieprzygotowana do tego merytorycznie klasa polityczna, że mamy upartyjnioną administrację i upartyjnioną gospodarkę, że Polska znajduje się w złym miejscu. Niezależnie od tego, że jest w tym polityczny aspekt, to ktoś to musiał pokazać - mówi Interii prof. Kazimierz Kik.
- Minister Sienkiewicz w restauracji Sowa i Przyjaciele był łaskaw powiedzieć, czym jest państwo polskie ("ch..., d... i kamieni kupa" - przyp. aut.). Jest rzeczą absolutnie jasną, że w ciągu ostatnich 26 lat w państwie polskim nacisk położony został na urynkawianie i deregulację, czyli krótko mówiąc, na osłabianie państwa i wzmacnianie rynku. Najsłabszą, jak się okazuje, stroną III Rzeczpospolitej jest własne państwo - urzędnicy, klasa polityczna, ich rozprężenie i poczucie bezkarności władzy. Ten audyt to postawienie Polakom przed oczyma tej słabości państwa - uważa prof. Kik.
- Audyt powinien być rodzajem szoku dla Polaków - do czego może doprowadzić zdominowanie państwa przez niekompetentne partie polityczne i brak odpowiedzialności urzędników państwowych za sprawowane przez siebie funkcje - dodaje.
Nasz rozmówca zwraca przede wszystkim uwagę na przemówienie Dawida Jackiewicza.
- Minister skarbu pokazywał rzeczy nieprawdopodobne m.in. jak byli wynagradzani szefowie spółek skarbu państwa. Zarabiali miliony złotych w ciągu roku, mimo że te spółki dołowały finansowo. To musi dojść do świadomości publicznej, że rządzące partie polityczne zawłaszczały złotówki zapracowane przez Polaków. Na to nie może być zgody i to musi być jawne - przekonuje Kazimierz Kik.
Politolog nie ma wątpliwości, że i audytorzy nie są hufcem aniołów.
- Prawo i Sprawiedliwość jest częścią tego nagannego obrazu. Wartością tego audytu jest natomiast odwaga postawienia tych problemów. Będzie to dotyczyło także urzędników mianowanych przez PiS. Dobrze byłoby, gdyby taki audyt był zwyczajem po każdej zmianie rządów - usłyszeliśmy.
Prof. Kik zgadza się z tezą, że wystąpienie Mariusza Kamińskiego to zapowiedź zbliżających się śledztw i zatrzymań. Koordynator służb specjalnych zarzucał poprzednikom m.in. defraudację, tuszowanie spraw, inwigilację uczestników zgromadzeń. Nasz rozmówca zaznacza jednak, że w ten sam sposób PiS zostanie potraktowany przez następców:
- PiS musi zdawać sobie sprawę, że jeżeli rozpocznie tego typu praktykę, to to samo spotka PiS po zakończeniu kadencji - jednej lub drugiej.