Arabski: Możemy oddać palec, dłoń, ramię, ale...
Możemy oddać palec, dłoń, przedramię, ramię, ale nie można odciąć obowiązków i tego zakresu zadań, które nakłada na premiera konstytucja i premier zgodnie z konstytucją musi funkcjonować jako organ naczelny - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Tomasz Arabski, szef Kancelarii Premiera.
Konrad Piasecki: Panie ministrze, zdaje pan sobie sprawę, że tym razem granice kompromitacji, szaleństwa i śmieszności zostały przekroczone?
Tomasz Arabski: Zdaję sobie sprawę, że jestem w radiu RMF FM i pan bardzo lubi takie ostre tezy stawiać. Nie wiem, o czym pan mówi. Domyślam się.
Zatrzymywanie prezydenta przy pomocy odbierania mu samolotu to naprawdę jest żenada.
Niech mi pan wierzy. W żaden sposób nie zatrzymujemy pana prezydenta.
Jak go nie zatrzymujecie? Jak mu nie dajecie samolotu, to go nie zatrzymujecie?
Mam do pana prośbę, żebym miał szansę dokończyć. Jedyne, co chcę powiedzieć to to, że oficjalna delegacja do Brukseli składa się z premiera, ministra spraw zagranicznych i ministra finansów. Jest to delegacja, która pracuje nad sprawami dotyczącymi zarówno kryzysu gospodarczego-finansowego i pakietu klimatycznego - z tym, co jest agendą tego szczytu przede wszystkim.
A jak prezydent tam poleci, to będzie kim?
Jak prezydent tam poleci? Powiem panu szczerze, że nie jestem przekonany, że będzie leciał.
Jak to nie? Przecież wyczarteruje samolot i poleci.
Ja nie mam takiej wiedzy.
Pański sabotaż na nic się nie zda.
Dlaczego pan to traktuje w takich kategoriach?
Pytam, bo pan od wczoraj powtarza, że jest to prywatna wizyta, że prezydent, jeśli poleci do Brukseli, to będzie tam osobą prywatną. Na miły Bóg, jeśli prezydent kraju leci na szczyt europejski na zaproszenie prezydenta Francji, to jest prywatną osobą i to jest prywatna wizyta?
Mam jedną bardzo ważną uwagę. Rady Europejskie to są rutynowe spotkania. Jeśli chodzi o zaproszenia, to są one przysyłane od dwóch lat - jak się pan domyśla, w związku z tym, kiedy pan prezydent i pan premier byli braćmi i wymieniali się swoimi kompetencjami. Teraz mamy ten kłopot, że musimy to porządkować od nowa. Od tamtego czasu są tzw. dwa zaproszenia dla premiera i prezydenta. Wynika to tylko i wyłącznie z jednej rzeczy, że prezydencja, czyli ci, którzy przewodniczą Radzie Europy, nie ingerują w wewnętrzne sprawy danego kraju.
To skoro prezydent ma zaproszenie, to cóż to będzie za prywatna wizyta prezydenta w Brukseli?
Prezydent ma zaproszenie, podobnie jak pan premier, i decyzją tu, w Polsce, ustalono oficjalny skład delegacji. W tym momencie pan prezydent będzie postępował tak, jak będzie uważał za właściwe. Mogę powiedzieć tylko jedno, że naprawdę w żaden sposób nie jesteśmy zainteresowani ingerowaniem w kalendarz wyjazdów zagranicznych pana prezydenta.
To dlaczego mu nie dajecie samolotu?
W tym wypadku, w naszej ocenie, biorąc pod uwagę to, jaki jest skład oficjalnej delegacji, ten wyjazd miałby charakter prywatny.
Myśli pan, że Tomasz Arabski przejdzie do historii jako Rejtan rządu Tuska?
Nie. Jestem przekonany, że na pewno nie. To nie jest kwestia samolotu; to jest kwestia wielkiego sporu kompetencyjnego i pan doskonale o tym wie.
Nie. Panie ministrze, od wczorajszego wieczoru to jest kwestia samolotu. Rzeczywiście, gdyby dzisiaj prezydent wsiadł w samolot i poleciał do Brukseli, to byłaby to kwestia sporu kompetencyjnego, w którym notabene uważam, że rząd ma dużo racji.
Czyli jest pan przekonany, że rząd ma rację?
Jestem przekonany, że ma dużo racji, chociaż racje prezydenta też dostrzegam. Ale uważam, że zatrzymywanie prezydenta w Polsce przy pomocy tego, że zabierze mu się samolot, jest naprawdę niegodne. Jest to przebicie przez dno, którego sięgnęła polska polityka.
Powiem zupełnie szczerze, że ma pan absolutnie prawo do swoich komentarzy. Ja rozumiem, że takie są pana komentarze, ale zapomina pan o jednej rzeczy - rząd Donalda Tuska ustępuje panu prezydentowi niemal we wszystkich sprawach. Patrzymy na taką bardzo jasną i czytelną, pełzającą rewolucję, żeby poszerzać wbrew prawu kompetencje urzędu prezydenckiego.
No to co się stało tym razem? Skoro tak ustępujecie prezydentowi.
Wszystko na to wskazuje, że te działania są podyktowane nie tylko ambicjami urzędników Kancelarii Prezydenta, ale także strategią polityczną Prawa i Sprawiedliwości. Ja nie chcę tutaj wchodzić w tym momencie w szczegóły, ale jest taka sytuacja, możemy oddać palec, dłoń, przedramię, ramię, ale nie można odciąć obowiązków i tego zakresu zadań, które nakłada na premiera konstytucja. I on, czyli premier, musi zgodnie z konstytucją funkcjonować.
Konkretne pytanie: kto podjął decyzję o nieużyczeniu samolotu prezydentowi?
To jest nasza decyzja...
Nasza, czyli czyja?
Rządowa.
Premiera Donalda Tuska?
Premier o tym wie.
Kiedy ta decyzja została podjęta?
Wczoraj.
Wczoraj, czyli nie było tak, że ona była planowana od tygodni.
Absolutnie nie. Przede wszystkim mam jedną uwagę: dopiero przedwczoraj otrzymałem dokument z Kancelarii Prezydenta, tzw. zapotrzebowanie na samolot, i wczoraj podjęliśmy decyzję, że ten samolot nie zostanie użyczony.
A co się takiego stało? Bo jeszcze w poniedziałek i we wtorek słyszałem i pana przyjaciela słowa, ministra Nowaka, i pana przyjaciela Grzegorza Schetyny, którzy mówili, że samolot nie jest w ogóle problemem, że to jest błahostka, że to śmieszne, że Klich nie powinien mówić o tym, że jest chory pilot. No co się nagle stało? Co było impulsem do tego, żeby tego samolotu jednak nie dawać?
Samolot rzeczywiście nie jest problemem, niech pan to zrozumie. Problemem jest spór kompetencyjny i kwestia merytorycznej reprezentacji na Radzie Europejskiej. To jest pierwsze, a drugie, zarówno pan minister Nowak, jak i pan premier Schetyna nie wypowiadali się na temat tego, czy samolot będzie użyczony panu prezydentowi, czy nie. Wypowiadali się tylko na jeden temat i słusznie: kwestia tego, czy pilot jest chory, czy nie, nie ma żadnego znaczenia. Bo to nie jest kwestia pilotów, żołnierzy - oni wykonują swoje zadania, są żołnierzami, tylko kwestia decyzji także politycznej.
Panie ministrze, czy to spotkanie z prezydentem tak rozsierdziło premiera, że postanowiliście pójść "na ostro", jak to się mówi w polityce?
Nie, premier nie był rozsierdzony, premier był smutny - o tak powiem.
Rzeczywiście prezydent rozpoczął to spotkanie od pytania: "Jak mogliście pozwolić, żeby urodzony w Popowie absolwent szkoły zawodowej został członkiem unijnej rady mędrców"?
Nie byłem na tym spotkaniu, ale zaskakuje mnie pana wiedza.
Ale od premiera też pan usłyszał to właśnie?
Z naszej strony były dwie osoby. Z tego, co wiem i mogę tylko tak powiedzieć, rzeczywiście podczas rozmowy, która trwała około pół godziny, zdaje się, że prawie połowę czasu pan prezydent poświęcił na ocenę byłego prezydenta, czyli Lecha Wałęsy.
Bo jeszcze słyszałem, że spotkanie zakończyło się stwierdzeniem: "Brat miał rację, pan jednak wychował się na podwórku".
Nie chcę komentować tych słów prezydenta.
A tak było?
Nie było mnie na tym spotkaniu. Nie chcę komentować tych słów prezydenta. Prezydent od pewnego czasu rzeczywiście zwraca uwagę w swoich wypowiedziach na status materialny osób, które urodziły się w dobrych bądź mniej prestiżowych domach.
Panie ministrze, a czy prezydent będzie mógł chociaż wrócić z premierem?
Nie mam najmniejszego pojęcia, by leciał, więc nie chcę się wypowiadać na ten temat.
Ale jeśli znajdzie się w Brukseli, pozwolicie mu użyć samolotu rządowego do powrotu z Brukseli?
Delegacja z Brukseli wylatuje po obradach, program pana prezydenta nie jest znany i proszę mnie zwolnić...
A jeśli prezydent będzie chciał polecieć, pozwoli mu pan czy nie? Bo to zdaje się od pana zależy.
Jeśli prezydent będzie w Brukseli, to nie sadzę, żeby dzwonił do mnie spytać, czy może skorzystać z samolotu.
Jeśli będzie chciał polecieć, będzie mógł polecieć czy nie?
Jeśli będzie chciał polecieć z Brukseli do Polski i będzie taka możliwość, to się będę nad tym zastanawiał.
Czyli pozwoli mu pan?
W ogóle się tym nie zajmuję.
Szef Kancelarii Premiera, który w ogóle nie zajmuje się samolotami...
Samolotami owszem, ale nie podróżami pana prezydenta.