Policja nie radzi sobie z mafijnym miastem
- No i co ja teraz mam zrobić? Powiesić się przyjdzie, bo kto da mi pracę w moim wieku - mówi załamana Tamara Łyżwa. - A wszystko przez to, że policji nieśpieszno złapać bandziorów, którzy od dwóch lat terroryzują szefa - dorzuca z wyrzutem.
Pani Tamara i 900 innych pracowników, w tym 600 niepełnosprawnych, firmy Wtórpol dziś już nie są pracownikami jednego z największy zakładów w Skarżysku-Kamiennej - pisze "Super Express". Nieznani sprawcy terroryzują szefa firmy żądając okupu. Po ostatnim podłożeniu bomby pod jego samochodem Marek Wojteczek zdecydował się zamknąć zakład.
We wrześniu ub. roku głośno było, gdy policjanci dopadli trzech podpalaczy, którzy puścili z dymem cztery tiry Wtórpolu wyładowane używanymi ciuchami. Grzegorz K. (29 l.), Michał B. (23 l.) i Sebastian W (19 l.) trafili do aresztu, a do Skarżyska skierowano dodatkowe siły policji. Spokój był do grudnia ub. roku, do momentu gdy w Zakopanem podpalono dom należący do hurtowni. Niedawno pod mercedesem Wojteczka w Skarżysku-Kamiennej eksplodowała bomba.
Właściciel firmy twierdzi, że innego wyjścia nie było. Ktoś od dłuższego czasu żąda od niego okupu. Wojteczek uparł się: "Bandziorom płacić nic będę!".- Firma ruszy zaraz jak złapią sprawców. Teraz boję się o życie najbliższych i pracowników - wyjaśnia "Super Expressowi".
- Zatrzymaliśmy trzech podpalaczy teraz szukamy ich zleceniodawców -tłumaczy się komisarz Krzysztof Skorek z zespołu prasowego świętokrzyskiej policji. - Prędzej czy później ich dopadniemy. Na pewno sprawa szybciej by się posunęła do przodu, gdyby właściciele firmy chcieli z nami współpracować.
- Nie wiem, na czym ma polegać ten brak współpracy z naszej strony - dziwi się rzecznik firmy Jan Maćkowiak. - Czy policja oczekuje od szefa, że poda im nazwiska i adresy? - dorzuca. Policja po publikacjach prasowych o tym, że właściciele firmy czują się zagrożeni, zaoferowała właścicielowi ochronę, ale odmówił.