Luksusy dla urzędnika
660 tysięcy złotych wydał Świętokrzyski Urząd Wojewódzki na remont stołówki w budynku urzędu. Teraz bardziej przypomina ona elegancką restaurację niż urzędową jadłodajnię.
Dlaczego remont był aż tak kosztowny? - pyta "Echo Dnia". "Bo od 30 lat nie było tam generalnego remontu. Zaplecze stołówki nie spełniało wymogów sanitarnych. Instalacja hydrauliczna, elektryczna, wentylacja - to wszystko umierało śmiercią naturalną" - twierdzi Bętkowski.
"Zapachy ze stołówki roznosiły się po całym urzędzie, a instalacja elektryczna wręcz stanowiła zagrożenie. Zakres remontu był bardzo duży, stąd jego koszty" - tłumaczy wicedyrektor Zakładu Obsługi Urzędu. Rzeczywiście poprzedni najemca miał udział w kosztach adaptacji obiektu, wydał na to około 18 tysięcy złotych. Ale nowy dzierżawca też przeznaczył spore pieniądze.
Prace przy obiekcie trwały dwa miesiące i prowadziła je firma "Agat". Od połowy lipca stołówka urzędu ma nowego ajenta, wyłonionego w drodze konkursu - firmę "Barycki i Jaros". Umowa została podpisana na pięć lat, czynsz dzierżawny określony na 4 tysięcy zł miesięcznie plus opłaty za media. Zgonie z umową w weekendy ajent może organizować "zewnętrzne" imprezy. "Gdyby nie one, pewnie nigdy nie wyszedłby na swoje i nie mógłby zapłacić nam czynszu" - przekonuje Zbigniew Bętkowski. Jednak rozmowy z kieleckim właścicielami restauracji pozwoliły ustalić coś zupełnie innego. Czynsz uważa się za niski, a doprowadzenie do takiego standardu za państwowe pieniądze budzi oburzenie. Większość prowadzących restauracje płaci nie mniejsze czynsze, a by przyjmować gości w eleganckich lokalach zainwestowali własne pieniądze.