Szczęście na czterech łapach
Robią to, co dla ich właścicieli jest nieosiągalne. Są ich pomocnikami i motywacją do pracy nad sobą. Psy asystujące - czworonożny dowód na to, jak wiele przeciwności można pokonać mając u boku wiernego przyjaciela.
Niezwykła historia Magdy i jej Blondynów
Dla pełnosprawnych osób pies jest towarzyszem, członkiem rodziny i łobuziakiem, któremu wszystko uchodzi na sucho. Dla niepełnosprawnych też. Z małym "ale", bo - poza wszystkimi cudownościami dnia codziennego - jest dla nich niezbędnikiem, bez którego najprostsze codzienne czynności, jak zapalenie światła czy podniesienie z podłogi długopisu, stają się równie prawdopodobne jak wyprawa na Marsa.
W 2001 roku wyszkolono pierwszego w Polsce psa asystującego, przygotowanego do pomocy osobie niepełnosprawnej ruchowo. Była nim Gaja, wyuczona przez założyciela Fundacji DOGIQ. Psy objęte takim programem wychowywane są w domowych, sprzyjających socjalizacji warunkach. Wśród preferowanych ras wymienia się głównie psy z grupy retrieverów - łagodne, skoncentrowane i chętne do współpracy z człowiekiem.
- Kiedyś psów asystentów było bardzo mało. Teraz tych psów jest coraz więcej. Takie pełne szkolenie psa trwa dwa lata i jest skomplikowanym procesem. Już siedmiotygodniowego szczeniaka poddaje się testom psychologicznym. Retrievery preferuje się także dlatego, że mają bardzo delikatny ucisk szczęki i trudno im uszkodzić telefon czy pilota - tłumaczy Andrzej Jaworski z Fundacji Psi Los.
Takie psy rekompensują niepełnosprawnym wynikające z dysfunkcji utrudnienia, są nieustannym wsparciem, podnosząc niezależność i samodzielność opiekuna - informuje Fundacja DOGIQ. O przyznanie asystenta mogą się starać aktywne osoby niepełnosprawne, którym pies pomoże w samorealizacji i - w miarę możliwości - usamodzielnieniu.
- Trudno powiedzieć, jakie jest realne zapotrzebowanie na takie psy. Myślę, że dostaje je 20 - 30 procent osób, którym przysługują - tłumaczy Aneta Graboś, prezes fundacji DOGIQ.
"Otwierał szuflady, wyciągał leki, zapalał światło, otwierał drzwi..."
Do Magdy Kulus z Tychów, chorej na rdzeniowy zanik mięśni, pies asystujący trafił w 2007 roku.
- Ajki pojawił się u mnie w momencie, gdy kończyłam studia i zastanawiałam się, co dalej ze sobą począć. Perspektywy były mało optymistyczne. On nadał mojej codzienności rytm - treningów, spacerów. Dzięki niemu stałam się bardziej samodzielna, zaczęłam pisać blog (www.blondyniblondyna.blox.pl), a później wydałam książkę "Blondyn i Blondyna" - o tym, że pies, to nie tylko pies. Że może być czasami najważniejszym elementem ludzkiego życia, który dużo odmienia i sprawia, że życie staje się bardziej wartościowe - wspomina.
- Na początku dużo ćwiczyliśmy, uczyliśmy się siebie, bo takie "docieranie się" trwa miesiącami. Z czasem byłam Ajkiego (zwanego też Igorem) coraz bardziej pewna, nie obawiałam się np. spuścić go ze smyczy. Okazało się, że Ajki jest dla mnie idealny - spokojny, radosny pieszczoch. Teraz rozumiemy się bez słów. Zwykle takie psy są szkolone dla osób, które są niepełnosprawne, ale mają silne ręce. W moim przypadku jest inaczej - jestem słaba. Ajki miał podstawy, był odpowiednio wychowany, a ja go douczałam - jak mnie poprawiać, jak podnosić mi głowę, gdy opadnie do tyłu. Otwierał szuflady, wyciągał leki, zapalał światło, w domu otwierał drzwi, potrafił znaleźć telefon i podnosić z podłogi przedmioty - tłumaczy Magda.
- To specyficzny pies, ma swój świat - mówi. Na swoim blogu opowiada, "o przygodach, wzlotach i upadkach oraz wspólnym życiu Blondyna (Ajka) i Blondyny (swoim)". Wśród perypetii, wpadek, tych bardziej i tych trochę mniej zabawnych historii, na pierwszy plan wysuwa się niezwykła więź, jaka ich połączyła. I pewnie wszystko byłoby jak w tych opowieściach - raz lepiej, raz gorzej. Jak to w życiu. Jednak stało się inaczej.
"Mój optymizm umarł wraz z jego diagnozą"
- Ajki jest chory na raka - jest to rak płaskonabłonkowy, rozwija się w bardzo rzadkim i specyficznym miejscu - w uchu, w okolicy pyska, torebki stawowej. Rak ten rzadko daje przerzuty, jednak wywołuje zapalenia i zmniejsza ruchomość pyska. Ajki czuje się różnie, to zależy od dnia - wyznaje Magda.
- Mój optymizm umarł wraz z jego diagnozą. To był bardzo trudny moment dla mnie i powiem szczerze, że żadna choroba, która mnie dotknęła, nie dotknęła mnie tak bardzo jak choroba mojego psa. Ajki jest ze mną zawsze, kocha mnie niezmiernie i dał mi tyle, ile żaden człowiek mi nie dał - powiedziała Magda w rozmowie z Andrzejem Jaworskim z Fundacji Psi Los.
W jej życiu pojawił się jednak nowy pies - Egon - "siostrzeniec" Ajka.
- Dokonywaliśmy prób szkolenia go z trenerem z "Wesołej łapki", ale potrzebujemy wsparcia fachowców, którzy zajmują się psami asystującymi. Stąd nasza współpraca z Fundacją Psi Los, która m.in. szuka nam takiego fachowca. Egon jest bardzo dynamicznym psem. Nie wiadomo na ile te funkcję będzie mógł przejąć. Staramy się nauczyć go przynajmniej podstaw i tego, czego najbardziej będzie mi brak, czyli np. żeby mi coś podawał z podłogi. Nie sięgnę sobie ani po długopis, ani po telefon. Brak telefonu może być dla mnie wielkim, naprawdę wielkim problemem. Moim największym marzeniem byłoby to, żeby Egona ktoś przez rok podszkolił na tyle, żeby miał wpojone pewne zasady, które potem byśmy doszlifowali - tak samo jak było przy Ajkim - tłumaczy Magda.
- Nasza Fundacja skontaktowała się z Magdą, wpadliśmy na pomysł, aby zorganizować zbiórkę przeznaczoną na leczenie Ajkiego i szkolenie Egona. Aby go wyszkolić, Magda potrzebuje 20 tysięcy. Ten psiak nie musi chodzić z nią do teatru, sklepu czy do kina. To są bardzo prozaiczne czynności, jak zgaszenie światła, podanie lekarstw, przyniesienie telefonu i to, żeby na spacerze był przy niej, ona się wtedy czuje bezpiecznie - mówi Andrzej Jaworski z Fundacji Psi Los.
Większość zebranych dotychczas środków idzie na leczenie Ajkeigo i na jego specjalną dietę.
- Pierwsze wrażenie po rozmowie z Magdą było absolutnie rewelacyjne. Jestem zdumiony jej postawą i podejściem do życia. To człowiek, który ma w sobie tak nieprawdopodobną wolę życia i energię. Taką chęć działania, że prawdę mówiąc, mimo, że Magda jest ode mnie parę lat młodsza, już teraz mogę spodziewać się, że do końca życia nie będę w stanie zrealizować tego wszystkiego, co ona już zrealizowała. Czasami narzekamy na jakieś błahe dolegliwości, że boli nas głowa, ząb... A ona nie funkcjonuje bez pomocy osób trzecich i bez psa. I nagle widzi się tą osobę, która jest uśmiechnięta, ma wielką wolę życia - dodaje.
Wszystkich, którzy chcą pomóc Magdzie w zebraniu pieniędzy na leczenie Ajkiego i wyszkolenie Egona, prosimy o wzięcie udziału w zbiórce na stronie blondyni.psilos.org Zobacz więcej. Kliknij
Nie zostawiajmy Blondynów samych!