Świat bez papieża
Papież był prorokiem, czyli kimś, kto głosi nadzieję, i te nadzieje daje jednocześnie swoim własnym życiem, on po prostu kochał ludzi - mówi INTERIA.PL prof. Tadeusz Gadacz z Instytutu Filozofii, Socjologii PAN.
Emilia Chmielińska, INTERIA.PL: Jak będzie wyglądał świat bez papieża Jana Pawła II?
Prof. Tadeusz Gadacz: Oczywiście trudno coś tutaj prorokować . Myślę, że pewnie nie będzie wyglądał inaczej niż wygląda obecnie. Natomiast można mieć nadzieję, że zarówno nauczanie papieża , jak i to fenomenalne doświadczenie, którego jesteśmy świadkami związane z jego śmiercią w kategoriach religijnych, coś co ma charakter duchowy i co oddziałuje na nas wszystkich, przynajmniej na jakiś czas nas na tyle zmieni, że będziemy chcieli budować bardziej ludzkie społeczeństwo, bardziej sprawiedliwie.
Czy śmierć papieża stanowiła tylko chwilowe zjednoczenie ludzi, czy jednak jest szansa, by ta jedność była trwała?
Myślę, że ma szansę, choć oczywiście często bywa tak, że są to doświadczenia dyktowane chwilą, dyktowane czasem. Przynajmniej w Polsce można mieć takie wrażenie, że analogiczne przeżycie takiej wspólnoty i solidarności miało miejsce podczas pierwszej pielgrzymki papieża do Polski, a potem te doświadczenia były inne. Teraz jakby nastąpił powrót do tego doświadczenia. Z pewnością po pogrzebie Ojca Świętego za jakiś czas wszyscy będą musieli wrócić do pracy, do życia i życie potoczy się dalej.
Ważne jest tylko to, czy to doświadczenie jakoś nas zmieni, bo ta zmiana musi nastąpić przez każdego indywidualnie. Nie można liczyć na to, że wpłynie ona w jakiś zasadniczy sposób na zmianę ustrojów politycznych, jakość działania partii politycznych. Te zmiany się dokonują poprzez konkretne osoby i tutaj jest jakby znak zapytania - na ile i w jakiej mierze to doświadczenie wspólnoty w ludziach pozostanie.
Mam nadzieję bardzo dużą na to, że przynajmniej w Polsce to doświadczenie pozwoli zmienić zupełnie obraz życia politycznego i społecznego. To dobrze się stało, jeśli w ogóle można tak mówić, że to doświadczenie spotyka nas teraz - przed wyborami, przed ważnymi decyzjami. Sądzę, że może życie polityczne w Polsce się bardziej wyciszy, że będziemy podejmowali bardziej świadome i rzetelne wybory, być może politycy i ludzie biznesu zaczną inaczej myśleć o życiu.
Jak długo pamięć o papieżu będzie trwać w sercach i umysłach ludzi?
Na pewno jeszcze jakiś czas będzie żywa. Też trudno powiedzieć kim będzie nowy papież, jaki będzie styl jego pontyfikatu . Sądzę, że też dużo będzie od tego zależało. Na pewno co jakiś czas będziemy sobie przypominali, szczególnie w rocznice, o Janie Pawle II. Istnieją rozmaite dzieła związane z pontyfikatem z Ojca Świętego, powracały w cyklach rocznych - sądzę, że to pozwoli pamiętać o jego nauce.
Jednak cóż - na pewno to nie będzie tak, jak w tej chwili. Jak wiemy z doświadczenia - wszystko w pewnym momencie wraca do normalności. Ważne jest to, żeby umieć tę obecność papieża i tę jego naukę przenieść na fakty takie zwyczajne. Zaskoczyła mnie wypowiedź jednej z osób, która powiedziała coś takiego: "byłam w kościele, pomodliłam się, ale muszę wrócić do domu gotować dzieciom". Sądzę, że to jest taka pełna odpowiedź, że wydarzenie wydarzeniem, ale mamy rozmaite obowiązki, normalne życie i trudno byłoby gdybyśmy musieli wszystko zostawić i żyć ciągle w takiej sytuacji jakiejś euforii - jakkolwiek by ją nazwać. Ważne jest, żeby potem umieć doświadczenie tej emocji jakoś przemieniać w codzienność.
Podobno nie ma ludzi niezastąpionych. Jednak chyba Jana Pawła II nikt inny nie będzie w stanie zastąpić?
Trudno mi powiedzieć, nie widzę w tej chwili wśród obecnych kardynałów takiego kandydata. Jednak musimy pamiętać o jednym, że Kościół katolicki, przynajmniej dla ludzi wierzących nie jest instytucją tylko ludzką, ale przede wszystkim jest dziełem boskim i tak jak widać było wyraźnie w życiu Jana Pawła II tę siłę boskiego działania, tak samo nie da się wykluczyć, że Bóg ma jakieś plany i może pojawić się ktoś, kto w jakimś sensie prędzej, czy później nas zaskoczy.
Przecież przypomnijmy sobie jak doszło do wyboru Karola Wojtyły - nikt nie był wtedy przygotowany na to. Chyba można próbować cofnąć się w czasie, że właśnie jesteśmy w tym momencie - spekulujemy na temat tego kto zostanie papieżem. Wiele kwestii w życiu jest nam nieznanych, są to tajemnice i myślę, że bardzo dobrze, bo na tym polega też jakby ta interesująca, ciekawa strona życia, że ona nas nieustannie zaskakuje.
Co takiego miał w sobie papież, że ludzie tak bardzo lgnęli do niego i potrafili go słuchać?
Był po prostu autentyczny. Siła papieża polega na tym, że on dostrzegł coś, co jest istotą chrześcijaństwa - coś czego się niejednokrotnie nie dostrzega - mianowicie, że tą istotą chrześcijaństwa jest wcielenie, to że Bóg stał się człowiekiem. Uprzywilejowanym miejscem do świadczenia Boga, obecności Boga nie są zaświaty, tylko jest człowiek, jako jednostka, cierpiąca, pełna lęku, pragnąca nadziei. I papież to widział. Jego religią tak naprawdę było człowieczeństwo. On był uważny na człowieka, przede wszystkim na jego istnienie.
Sądzę, że też pod wpływem filozofii papież nauczył się tego, że miłość nie polega na dawaniu czegoś, tylko na dawaniu siebie i on dawał tak naprawdę siebie. A jak się daje siebie, to wszyscy to czują i to jest takie doświadczenie, którego nie da się w żaden sposób zakłamać. Sądzę, że ta spontaniczna modlitwa i ta żałoba po śmierci papieża właśnie wynika z bardzo prostego i elementarnego faktu, że papież po prostu kochał ludzi, w takim znaczeniu, że dawał im siebie samego.
Na ile pontyfikat Jana Pawła II zmienił ludzi?
W skali globalnej trudno coś powiedzieć, można mówić o indywidualnych świadectwach. Na pewno bardzo wielu ludzi się nawróciło. Patrząc na Polskę, gdzie obawiano się, że po wejściu do Europy zaczniemy się oddalać od Boga, stało się wręcz odwrotnie. Szczególnie jeśli się patrzy na młode pokolenie, co jest bardzo zaskakujące. Poza tym jak widać wyraźnie, papież wprowadził kulturę dialogu we współczesny świat, zarówno dialogu w obszarze religii, jak i polityki. Sądzę, że to są takie wartości, które w tej chwili - szczególnie po śmierci papieża, będą wartościami trwałymi.
Nie oznacza to, że nie będzie konfliktów, czy nawet być może jakichś wojen, ale sądzę, że nauczyliśmy się we wszystkim problemy rozwiązywać poprzez rozmowę i poprzez duchowy rozwój, który prowadzi do pokoju.
Ile dla ludzi znaczył papież?
Był autorytetem, to po pierwsze. Po drugie był prorokiem, czyli kimś kto głosi nadzieję i te nadzieje daje jednocześnie swoim własnym życiem. Sądzę, że szczególnie te ostatnie dni - umieranie papieża na oczach świata było takim najbardziej widocznym świadectwem. Myślę, że papież zdecydował się na to, żeby to świadectwo do końca dać i to doświadczenie jest ogromną siłą. Są to takie doświadczenia w życiu ludzi, które gdzieś w nas zostają i potem w trudnych sytuacjach są takimi punktami oparcia, pozwalają człowiekowi przetrwać najtrudniejsze chwile. I myślę, że papież takim punktem oparcia dla wielu ludzi był i na pewno pozostanie.
Co pan zapamięta z tego pontyfikatu?
Dla mnie na pewno najważniejsza była encyklika, w której papież przypomina, że człowiek jest drogą Kościoła, że Bóg staje się człowiekiem i poprzez człowieczeństwo wchodzi w świat i że człowiek jest największą wartością na ziemi. To jest mi prawda bliska także dlatego, że prawie identyczne poglądy głosił prof. Tischner, z którym byłem związany przez wiele lat.
Może to zabrzmi dla wielu dziwne, ale dostrzegam pewne podobieństwo śmierci, bo prof. Tischner też umierał na oczach, może nie całego świata, ale tego swojego bliższego, ale też bardzo heroicznie, też pisząc na kartkach bardzo spontanicznie z ogromnym dystansem i humorem wobec siebie. I to były też takie doświadczenia, które lokalnie stały się siłą do naszej dalszej pracy.
Dziękuję za rozmowę