Henryk Woźniakowski
Każde ludzkie cierpienie, każdy ból, kryje w sobie obietnicę wyzwolenia, radości - pisze w książce "Pamięć i tożsamość" Jan Paweł II. To są słowa, z których płynie otucha - mówi RMF Henryk Woźniakowski, prezes wydawnictwa Znak.
Maciej Grzyb, RMF: To była bardzo ciężka noc dla papieża, dla pana również?
Henryk Woźniakowski: Dowiedziałem się późnym wieczorem o tym krytycznym stanie Ojca Świętego. Ta myśl mnie nie opuszcza. Starałem się jak umiem pomodlić, ale... Zasnąłem z tą myślą, obudziłem się z tą myślą. Starałem się przez radio dowiedzieć czegoś nowego.
Po raz ostatni spotkał się pan z Janem Paweł II trzy tygodnie temu, w czasie promocji książki "Pamięć i tożsamość". Papież był w trochę lepszej kondycji fizycznej.
Nie nazwałbym tego promocją, ja po prostu miałem taką możliwość, szansę i przywilej wręczyć Ojcu Świętemu trzy egzemplarze tej książki. Papież dodatkowo obdarzył mnie tym, że zechciał je podpisać. Ta książka jest takim znakiem fizycznej obecności papieża.
To jest ta podpisana książka?
Nie, podpisany egzemplarz trzymam pod kluczem w szufladzie. Ale pokazywałem go i w telewizji, i na spotkaniach poświeconych tej książce. Ona jest znakiem fizycznej i duchowej obecności papieża.
Trzy tygodnie temu papież czuł się dużo lepiej.
Z pewnością czuł się dużo lepiej. Widziałem jednak, że jest osobą kruchą. Ucieszyłem się głównie z tego, że Ojciec Święty może mówić. Zamieniłem z nim kilka słów, kilka zdań i to było dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. Poprzednio widziałem papieża w listopadzie, przy innej okazji. Widziałem, że postęp choroby w ciągu tych kilku miesięcy był znaczny. Papież stał się człowiekiem bardzo kruchym. Bardzo zeszczuplał, był bardziej przygarbiony. Jednak widać było w tym błyszczącym oku, którym na mnie spoglądał, tę stałą i trwającą w nim siłę ducha. Miałem wrażenie, że przezwycięża tę słabość ciała, że duch trzyma to bardzo słabe ciało przy życiu. Wierzyłem i miałem nadzieję, ciągle mam nadzieję, że może to ciało przytrzymać przy życiu długo. To wszystko jest w rękach opatrzności.
Czy możemy pomóc jakoś papieżowi?
Modlitwą na pewno możemy mu pomóc, wierzę w siłę modlitwy. Tak jak wierzy papież. Wierzę, że siłą modlitwy pomogliśmy w 1981 roku...
Wtedy w Białym Marszu chodziliśmy wokół Rynku.
Kiedy w Białym Marszu zeszliśmy się na Rynek i to było takie wielkie doświadczenie - jedno z szeregu tych wspólnotowych doświadczeń, które zapoczątkował papież swoimi wizytami, swoją pierwszą pielgrzymką, które później towarzyszyły nam podczas Solidarności. Myślę, że ta modlitwa wtedy za Ojca Świętego, ten nasz dialog taki cichy i jego głośny - powiedział wówczas do nas z kliniki kilka słów - były czymś, co jego także wsparło. Świadomość, że ludzie za niego się modlą na pewno jest dla niego istotną.
Kilka słów otuchy z książki.
Niezwykle symbolicznie ta książka się kończy. Rozmową z arcybiskupem Dziwiszem na temat zamachu. I tam pada taka refleksja. Każde ludzkie cierpienie, każdy ból, każda słabość kryje w sobie obietnicę wyzwolenia, obietnicę radości. Potem cytuje św. Pawła: "Teraz raduję się w cierpieniach dla was". To są słowa, z których płynie otucha. Wiemy, że śmierć to jest pewne przejście, to jest brama.
Dziękuję.