Fundacja EFC daje stypendia osobom, które zdecydują się na przeniesienie do najlepszych liceów na okres trzech lat. Finansuje pobyt absolwenta gimnazjum - nocleg, wyżywienie, podręczniki, przybory szkolne, warsztaty, rozwijanie indywidualnych pasji (także sportowych), a także wakacje, ferie i wycieczki - wszystko, co może pomóc młodym ludziom w rozwijaniu zainteresowań. - Skupiamy się też na nauce języków obcych i warsztatach, uczących, jak zdawać egzaminy na uczelnie zachodnie - tłumaczy Joanna Bochniarz. Jak to wygląda w praktyce? By starać się o przyznanie stypendium EFC, trzeba być uczniem ostatniej klasy gimnazjum, mieszkać na wsi, mieć średnią minimum 4,75 lub tytuł laureata albo finalisty konkursu kuratoryjnego i określone w regulaminie minimum socjalne (średni dochód na osobę w rodzinie kandydata nie może przekraczać 840 zł netto miesięcznie). Trzeba też do 31 marca wypełnić formularz znajdujący się na stronie www.efc.edu.pl. Po tym terminie komisja przejrzy wszystkie nadesłane formularze. - Po spełnieniu podstawowych zasad, potencjalny stypendysta wspólnie z rodzicami i wychowawcą spotyka się z osobami z fundacji. Takie spotkania trwają do połowy czerwca i odbywają się w domu kandydatów - tłumaczy prezes fundacji. Następnie koordynator przekazuje informacje niezależnej komisji rekrutacyjnej, która wybiera 80 osób. - W sierpniu spotykamy się z nimi w miastach, w których podejmują naukę i przygotowujemy ich do wejścia w tzw. wielki świat - dodaje Joanna Bochniarz. Jak mówi prezes fundacji, spotkania z kandydatami są przede wszystkim po to, by przybliżyć im, jak wygląda życie w mieście i sprawdzić, czy dana osoba ma predyspozycje psychiczne do tego, by się przenieść. - Stypendium wiąże się z mieszkaniem poza domem rodzinnym. Co prawda finansujemy cotygodniowe dojazdy do rodziców, ale dla niektórych to bardzo trudne przeżycie. Często powoduje stres adaptacyjny, szczególnie w tak młodym wieku - dodaje. Skąd wziąć na to wszystko pieniądze? Tegoroczna edycja jest już czwartą z kolei. Są też pierwsi absolwenci, którzy rozpoczną naukę na brytyjskich uczelniach. Idealnie. Pojawia się jednak pytanie, kto za to płaci. - Fundacja jest projektem wymyślonym przez Andrzeja Czerneckiego, biznesmena, który zrobił spore pieniądze na opatentowaniu aplikacji medycznej dla cukrzyków. Zdecydował się poświęcić ją w hołdzie swojemu ojcu, który w okresie okupacji prowadził tajne nauczanie w Słupi Jędrzejowskiej i wychowywał syna w przekonaniu, że talent można znaleźć wszędzie, niekoniecznie na warszawskich salonach - opowiada Joanna Bochniarz. Czernecki zapisał w testamencie znaczącą część swojego ogromnego majątku na rzecz fundacji. Dzięki temu młoda, zdolna, ale gorzej sytuowana młodzież, bez problemu poradzi sobie z ograniczeniami mało optymistycznej rzeczywistości. - Im dłużej prowadzimy ten projekt, tym częściej zauważamy, że często geniusz siedzi gdzieś na wiejskim przystanku - tłumaczy prezes fundacji. - Naszym zadaniem jest odnalezienie go i dołożenie wszelkich starań, by się rozwijał - dodaje. - Odwiedziliśmy już ponad trzy tysiące wiejskich szkół. Choć w większości z nich jesteśmy życzliwie przyjmowani, niestety, czasami spotykamy się z dość zaskakującym przyjęciem i tłumaczeniem dyrektorów, że u nich nie ma zdolnych dzieci. Bywa też, że szkoły traktują nas jak akwizytorów, nie wierząc, że można coś dawać, nie biorąc nic w zamian, a przecież wszyscy zyskujemy, pomagając utalentowanym dzieciom, taka jest misja całej fundacji - mówi Joanna Bochniarz. Ogłoszenie wyników pierwszej fazy rekrutacji już 10 kwietnia, 27 czerwca poznamy ostateczną listę tegorocznych stypendystów. Więcej na stronie www.efc.edu.pl. Anna Daraż