Rozanieleni zupełnie
Jest tylko jedna taka miejscowość w Polsce, w której to anioły pukają do drzwi jej mieszkańców i składają im życzenia z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia. To Lanckorona, informuje "Gazeta Krakowska".
"Anioł w miasteczku" - to trwający dwa dni zimowy jarmark w Lanckoronie, gdzie dzieci przebrane za aniołki roznoszą życzenia. Jarmark organizowany jest już po raz trzeci. Pomysł najbardziej podoba się przyjezdnym i turystom. Miejscowi nie wykazują wielkiego zainteresowania wydarzeniem.
- Nie ma się czemu dziwić. W Lanckoronie przez ostatnie 50 lat nic się nie działo. Dopiero od trzech lat usiłujemy to zmienić i organizujemy różne imprezy. Zauważyłam, że tutejsi mieszkańcy z każdym rokiem są coraz bardziej aktywni. Jednak dla imprez masowych nie ma miejsca w Lanckoronie. To jest miasteczko dla zakochanych, romantyczne i nostalgiczne, pełne magii i uroku, więc jeśli ktoś szuka tu hucznych imprez, to ich nie znajdzie, wyjaśnia Zofia Oszacka, wójt gminy Lanckorona.
Tegoroczny jarmark poświęcony był Markowi Grechucie; to jemu w niedzielę przyznano tytuł "Anioła Lanckorony".
Podczas jarmarku było wiele dla ducha, ale nie zabrakło też czegoś dla ciała. Furorę zrobiła zupa cebulowa na winie z serem i chlebem, gotowana przez najprawdziwszego Francuza Geoffrey Oulesa, który mieszka tu od dwóch lat, a przyjechał tylko na kilka miesięcy. Tą zupą podbił serca mieszkańców, tak jak ta miejscowość podbiła jego serce.
INTERIA.PL/PAP