Rekordowe odszkodowanie
Zdeformowana twarz, uszkodzenie mózgu, a nawet strata węchu - to wynik operacji, jaką 19-letnia krakowianka przeszła w Szpitalu Uniwersyteckim. Lekarze twierdzą, że zwiódł ich obraz choroby.
Sprawa trafiła do sądu. Karolina i jej rodzice domagali się 400 tys. zł odszkodowania za utratę zdrowia. Sąd na razie przyznał 150 tys. zł, ale wyrok nie jest prawomocny, a Karolina już się od niego odwołała, donosi "Gazeta Wyborcza" w krakowskim wydaniu.
To dużo pieniędzy, ale w ocenie ekspertów dziewczyna utraciła węch, ma zaburzenia emocjonalne, zdeformowaną twarz, przeszła zapalenie opon mózgowych, miała wodogłowie, zraniony płat czołowy i uszkodzoną tętnicę mózgu. - Moje życie po operacji całkowicie się zmieniło. Mam kłopoty z pamięcią i koncentracją - mówiła w sądzie Karolina.
To nie był guz
Jak doszło do tak dramatycznej w skutkach pomyłki? 13 stycznia 2004 roku dziewczyna na oddziale Klinicznym Kliniki Otolaryngologii UJ przeszła zabieg operacyjny z rozpoznaniem guza oczodołu prawego. W trakcie operacji okazało się, że zmiany to nie guz, ale przepuklina oponowo-rdzeniowa. Właśnie na taką możliwość wskazywał jeden z lekarzy, który konsultował przypadek, czyli doc. Andrzej Urbanik - kierownik zakładu radiologii. - Dałem im takie rozpoznanie na piśmie - mówi Urbanik. Za guzem opowiedzieli się Marek Moskała - kierownik Kliniki Neurotraumatologii i prof. Jacek Składzień - kierownik Katedry i Kliniki Otolaryngologii.
Operował jednak doc. Maciej Modrzejewski, zastępca prof. Składzienia. - Poprowadziłem operację zgodnie z rozpoznaniem dokonanym przez mojego szefa. Operowałem guza - mówi. Jak opowiada, jego przełożony jeszcze podczas zabiegu, przychodząc na kontrole, podtrzymywał go w tym przekonaniu.
Z profesorem Jackiem Składzieniem kilkakrotnie próbowaliśmy się skontaktować. Bezskutecznie. W sądzie przyznał co prawda, że ostateczna decyzja co do rozpoznania i sposobu operacji należała do niego. Ale - jak zeznał - "operujący miał możliwość i mógł skutecznie poprowadzić ten zabieg również w sytuacji stwierdzenia, że jest to przepuklina mózgowo-rdzeniowa".
Doc. Modrzejewskiego nie przesłuchano w sądzie, bo nikt o to nie wnioskował. Nam powiedział: - W pewnym momencie zorientowałem się, że to jest rzeczywiście przepuklina, jak sugerował doc. Urbanik, ale wtedy było już za późno, już wiedziałem, że popełniłem błąd. Że skubnąłem nożem uszkadzając oponę - opowiada Modrzejewski. Skutki "skubnięcia" dla Karoliny mają poważne konsekwencje neurologiczne.
Zabrakło neurochirurga
Błąd lekarzy jest tak ewidentny, że szpital prawdopodobnie nie odwoła się od niekorzystnego dla siebie wyroku. - Wiemy, jak wielką krzywdę wyrządziliśmy tej pacjentce - nie kryje Andrzej Kulig, dyrektor SU. Doc. Modrzejewski za pomyłkę, jako pracownik szpitala, został zawieszony w czynnościach. Zachował jednak posadę na uczelni.
Zdaniem sądu niedbalstwo przy zabiegu polegało też na tym, że przy stole operacyjnym zabrakło neurochirurga. Karolina i jej rodzice twierdzą, że przed zabiegiem informowano ją, że taki specjalista ma być w zespole i do dziś nie wiedzą, dlaczego go nie było.
Szef kliniki tłumaczył na rozprawie: - Placówka, którą kieruję, ma dorobek w dziedzinie takich operacji sięgający okresu międzywojennego.
Dramat Karoliny trwa nadal. Mimo starań terapeutów nie odzyskała pełnej sprawności. Wycofała się z życia towarzyskiego, straciła rok nauki. Dlatego chce od szpitala renty, której jej na razie nie zasądzono, a nie tylko samego odszkodowania.
To ostatnie - jak dowiedzieliśmy się, płacić będzie szpital z ubezpieczenia. Żaden z lekarzy nie zapłaci za błąd z własnej kieszeni.
Gazeta Wyborcza