Doniesienia mediów o powikłaniach związanych ze szczepieniami, strach przed autyzmem, podawaniem szczepionek już w kilka godzin po urodzeniu, świadomość ich wątpliwego składu (niektóre z nich zawierają związek rtęci) powodowały, że część rodziców na własną odpowiedzialność zaczęła z nich rezygnować. Dlaczego? Dr Internet radzi... O tym, że sieć sprzyja szybkiemu rozpowszechnianiu tysięcy informacji na tematy kontrowersyjne nie trzeba przekonywać. Dlatego też nie powinny dziwić artykuły i filmy przedstawiające szczepienia jako broń masowej zagłady, czy narzędzie depopulizacji naszej planety. Dziwią, bo zwykle za mocnymi słowami nie idą konkretne, obrazujące zjawisko fakty lub, w niektórych przypadkach, fakty te są niemożliwe do sprawdzenia dla przeciętnego użytkownika. Czym się więc kierować? Na pewno nie przykładem głośnej na początku stycznia sprawy tzw. ospa party, czyli świadomego zarażania dzieci poprzez kontakt z osobą chorą w celu przebycia choroby w możliwie wczesnym wieku. Lekarze zdecydowanie odradzają takie metody "ochrony" zdrowia dzieci. Dr Ryszard Konior, ordynator Oddziału Neuroinfekcji i Neurologii Dziecięcej w Szpitalu im. Jana Pawła II w Krakowie w wypowiedzi dla Dziennika Polskiego określa takie postępowanie jako "horror" i "nieporozumienie", biorąc pod uwagę powikłania, z jakimi może się wiązać zarażenie, gdy nie wiadomo, w jakiej kondycji jest dziecko i jak zareaguje na chorobę. Wspomniany dr Internet nie jest racjonalnym opiniotwórcą. Z medycznego punktu widzenia, większość lekarzy zaznacza, że stosunek ryzyka zagrożenia zdrowia dziecka do zagrożeń związanych z chorobami, przed którymi w wyniku szczepień je chronimy, jest znikomy. Jak twierdzi pediatra (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) z jednej z krakowskich przychodni, szczepionki nie warunkują całkowitej odporności na chorobę, a jedynie łagodniejsze jej przechodzenie. Według niego, strach rodziców nie powinien wpływać na decyzję o zaniechaniu szczepień. Tłumaczy, że zaszczepione dziecko wytwarza przeciwciała, które pozostają w organizmie jako tzw. komórki pamięci immunologicznej, chroniące dziecko przed gwałtownym przebiegiem choroby. Pediatra przyznaje również, że w swojej pracy nie spotkał się jeszcze z negatywnymi skutkami szczepionek, gdy dziecko było dobrze zdiagnozowane i nie miało słabszej odporności immunologicznej. Kiedy przychodzą do jego gabinetu rodzice przeciwni szczepieniom, stara się zmienić ich negatywne nastawienie, bo o ile mogłoby to być bezpieczne w momencie zaszczepienia całej populacji, ryzykowne jest rezygnowanie ze szczepień wiedząc, że każdy potencjalny wyjazd, kontakt z osobą chorą naraża dziecko na brak możliwości obrony w razie zarażenia. Co na to rodzice? Opinie lekarzy potwierdza też większość matek. Karolina Brzozowska, mama pięcioletniego Jasia przyznaje, że nie byłaby w stanie wziąć odpowiedzialności za niezaszczepienie swojego dziecka. Podkreśla, że sama w dzieciństwie była szczepiona i w swoim środowisku nie spotkała się z przypadkiem poszczepiennych powikłań. Dodaje jednak, że obserwując doniesienia z polskich i zagranicznych stron internetowych, zastanawia się, czy jej decyzja była w pełni słuszna. Nieco bardziej sceptycznie podchodzi do tego Monika Szymańska, również mama. - Obawiam się szczepień, ponieważ mogą występować po nich tzw. niepożądane odczyny. Lista możliwych negatywnych skutków podania szczepionki znajduje się w załączniku nr 1 do Rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie niepożądanych odczynów poszczepiennych oraz kryteriów ich rozpoznawania. Obejmuje ona m.in.: zapalenie mózgu, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, porażenie wiotkie wywołane wirusem szczepionkowym, a także posocznicę, czyli sepsę. - Oczywiście zdaję sobie sprawę, że aż tak ciężkie powikłania zdarzają się rzadko, jednak zdarzają się. Mój syn był szczepiony w pierwszym roku życia zgodnie z kalendarzem szczepień do czasu kiedy osobiście poznałam ludzi, których dziecko ucierpiało na skutek powikłań poszczepiennych. Sytuacja była jednoznaczna, problemy wystąpiły bezpośrednio po podaniu szczepionki. Dziecko jest głęboko upośledzone. To nie był przypadek z forum internetowego, albo "coś co spotkało znajomych moich znajomych", tylko realni, wiarygodni ludzie, których dziecku przydarzyło się coś takiego - przyznaje Szymańska. Dodaje też, że wtedy właśnie zainteresowała się tym tematem. - Trafiłam na książkę "Szczepienia - niebezpieczne, ukrywane fakty" (autorstwa Iana Sinclaira - przyp. red.), znalazłam pediatrę, która jest przeciwnikiem szczepień, poznałam ludzi, którzy nie szczepią dzieci, jak również sporo takich, których dzieci wskutek szczepień ucierpiały. Zainteresowałam się dokładnym składem stosowanych obecnie szczepionek, niestety oprócz bakterii lub wirusów zawierają one konserwanty w postaci np. fenolu, antybiotyki, a także związki aluminium. Kolejna z mam, Agata Brodnicka do tematu szczepień podeszła, jak sama przyznaje, "na chłodno". - Po konsultacji z zaufanym pediatrą zrezygnowałam z reklamowanej szczepionki na rotawirusy. Jest ona w postaci gorzkiego płynu, który najczęściej maluch wypluwa. Często również zdarza się, że noworodek po szczepieniu choruje na rota, a odwodnienie kilkukilogramowego maleństwa dzieje się błyskawicznie. Po co więc ryzykować? Mój syn do dziś chorował na ten wirus tylko raz i przeszedł chorobę bardzo łagodnie, natomiast zaszczepieni koledzy z przedszkola chorują nawet kilka razy do roku - tłumaczy. - Zaszczepiłam syna na pneumokoki ze względu na niebezpieczeństwo zachorowania na zapalenie płuc, które dla dziecka jest dużo bardziej niebezpieczne i może powodować nieodwracalne zmiany w układzie oddechowym - dodaje. Jej zdaniem, kampanie społeczne w mediach mają za zadanie wystraszyć mamy maluchów, aby bez mrugnięcia okiem wydawały setki złotych na kolejne dodatkowe szczepienia. Zaznacza, że każdy rodzic chce uchronić swoje dziecko przed chorobami, ale należy podchodzić do tego z dużą dozą rozsądku. Warto zasięgnąć opinii zaufanego pediatry i bardziej doświadczonych mam. Zasada ograniczonego zaufania Jak informuje Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP (Niepożądane Odczyny Poszczepienne - przyp. red.), znane są przypadki osób poszkodowanych po szczepieniach, w różnym wieku - rodziców dzieci szczepionych według kalendarza GIS (Główny Inspektorat Sanitarny - przyp. red.), osób dorosłych szczepionych przeciw WZW B, osób starszych (szczepionki przeciwko grypie), czy wojskowych. Każde takie zdarzenie występujące po zaszczepieniu lekarz ma obowiązek zgłosić do sanepidu. Jednak, jak dodaje STOP NOP, ponad 90% zgłoszonych przypadków nie jest rejestrowana przez lekarza, a stacje sanitarne nie wyciągają z tego konsekwencji. Dlatego państwowe statystyki NOP (prowadzone od 1995 r.) są niemiarodajne. Nikt nie ponosi odpowiedzialności prawnej, finansowej ani moralnej za szkody na zdrowiu lub utratę życia, a cały ciężar sytuacji przerzucany jest na osoby poszkodowane, które często są jeszcze przymuszane do dalszego szczepienia. Według stowarzyszenia, każdy powinien zainteresować się składem preparatu podawanego jemu lub jego dziecku domięśniowo czy podskórnie. Ich wyraźny sprzeciw, poza składem i NOP, budzi dezinformowanie pacjentów, szczepienie bez zgody rodzica w szpitalu, agresywne reklamowanie szczepień oraz skandale. Wśród nich wymieniają m.in. zanieczyszczenie szczepionek firmy Baxter wirusem ptasiej grypy, śmierć ponad dwudziestu zaszczepionych osób w Grudziądzu, czy narkolepsję u ponad setki dzieci zaszczepionych w Szwecji przeciwko świńskiej grypie. Szczepionki i towarzysząca im medialna otoczka wywołują prawdziwą epidemię. Tym razem szkodliwą głównie dla rodziców - epidemię strachu i niepewności, co będzie dobre dla ich pociech. Żeby nie ulec tej epidemii, warto przy okazji wizyty u pediatry dla własnego spokoju poprosić o skład szczepionki i po wcześniejszej analizie upewnić się, że nie zawiera składników, które mogłyby nas zaniepokoić. Warto również posłuchać jednej z mam i zastanowić się także nad tym, czy układ odpornościowy noworodka na pewno jest gotowy do walki z patogenami podanymi łącznie z substancjami wspomagającymi, konserwującymi i stabilizującymi. W końcu większość rodziców dba o to, co podaje dzieciom do jedzenia, a nie ma pojęcia co jest wstrzykiwane bezpośrednio do ich krwi.