Guru sekty w Oświęcimiu
Guru tajemniczej japońskiej sekty Agon Shu pojawi się jako gość honorowy obchodów rocznicy pierwszego transportu więźniów do obozu w Auschwitz.
To właśnie z tej sekty wywodził się Shoko Asahara, który rozpylił sarin w tokijskim metrze. Guru odprawi w muzeum pogańską ceremonię palenia ognia wspólnie z władzami miasta i wieloma innymi szacownymi organizacjami, donosi "Super Express".
Na 13 czerwca zaplanowano obchody 66. rocznicy pierwszego transportu więźniów do Auschwitz. Organizatorami są: Urząd Miejski w Oświęcimiu i Chrześcijańskie Stowarzyszenie Rodzin Oświęcimskich. W tym roku, o czym donosi oficjalna strona internetowa oświęcimskiego ratusza, kulminacyjnym punktem obchodów ma być ceremoniał palenia ognia z udziałem "200 mnichów buddyjskich z japońskiej szkoły buddyjskiej Agon Shu". Na czele z jej założycielem - Seiyu Kiriyamą. Kiriyama dał 100 tysięcy dolarów na oświęcimski kopiec. I zaprosił do siedziby Agon Shu władze miasta, z czego te skorzystały.
Co to jest Agon Shu? W Polsce nikt nie wie. Nawet wyspecjalizowane w ruchach religijnych centra jak Dominikański Ośrodek Informacji O Nowych Ruchach Religijnych. Natomiast w Japonii Agon Shu postrzegany jest jako niebezpieczna sekta. - To groźna sekta. Mają bardzo dużo pieniędzy więc wkupują się w łaski urzędników. Później zamieszczają to na swojej stronie internetowej, stwarzając pozory ważności swojej organizacji - twierdzi Daiko Kanzen Osho, mnich buddyjski praktykujący w Japonii. W światowej prasie można natknąć się na doniesienia o korumpowaniu nowojorskich urzędników przez Agon Shu.
Sam Kiriyama to niedoszły kilkakrotny samobójca. Źle się kojarzy w Kraju Kwitnącej Wiśni. Rzekomej szkoły buddyjskiej Agon Snu próżno szukać w oficjalnym wykazie Stowarzyszenia Buddyjskiego Japonii (Zen Nihon Bukkyokai). Nic o tajemniczych mnichach mających przyjechać do Oświęcimia nie wiedzą w Polskiej Unii Buddyjskiej. Przewodniczący Waldemar Zych jest zdziwiony: - Gdyby miało przyjechać tylu mnichów, musielibyśmy o tym wiedzieć! - twierdzi Zych.
O Agon Shu sporo informacji, negatywnych, zebrał też sam Kościół katolicki. Twórca raportu nie ma złudzeń: - To kpina. Palenie ognia to tzw. ceremoniał goma. Pogański zwyczaj, w żaden sposób niepasujący do tego, z czym nam się kojarzy obóz zagłady - zwierzył się "SE" ksiądz, który sporządził raport.