Sfałszowany Giertych?
Prokuratura w Warszawie prowadzi postępowanie w sprawie posłużenia się sfałszowanymi dokumentami przy rejestracji partii Romana Giertycha. Jeśli zarzuty się potwierdzą, partia może nie wystartować w jesiennych wyborach.
Ślady prowadzą do Lublina - informuje "Dziennik Wschodni".
Wszystko zaczęło się w 1999 roku. Doszło wtedy do połączenia dwóch prawicowych partii: Stronnictwa Narodowego i Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego. Bogusław Kowalski, ówczesny przewodniczący SND, miał dopilnować wykreślenia stronnictwa z rejestru partii. Ale tego nie zrobił.
Za to w 2001 roku zgodził się, by Roman Giertych posłużył się szyldem SND do zarejestrowania własnej partii. Giertychowi się spieszyło. Gdyby rejestrował LPR w tradycyjny sposób, nie zdążyłby przed wyborami parlamentarnymi. Korzystając ze zgody Kowalskiego Giertych złożył w sądzie wniosek o zmianę nazwy z SND na Liga Polskich Rodzin. Twierdził, że działa w imieniu całego SND. Sąd zarejestrował LPR.
Tymczasem byli członkowie zarządu stronnictwa zaskarżyli do sądu decyzję o zarejestrowaniu LPR. Twierdzili, że nic nie wiedzą o przekształceniu SND w LPR. Ale potem skargę wycofali.
Ostatni zrobił to Konrad Rękas, radny wojewódzki z Lublina, wówczas w zarządzie SND. "Ludzie z LPR kilka razy proponowali mi układ" - mówi Rękas. Pieniądze, miejsce w zarządzie LPR, start z pierwszego miejsca na liście wyborczej. W końcu poseł LPR Andrzej Mańka obiecał, że radni LPR w sejmiku nie będą składać wniosków o odwołanie mnie z funkcji przewodniczącego. Zgodziłem się.
Rękas wycofał skargę, a sąd sprawę umorzył. A Mańka publicznie oświadczył, że radni LPR nie będą więcej optować za zmianą na stanowisku przewodniczącego. Na sesji, na której Rękas został w końcu odwołany, nie było ani jednego radnego LPR.
"Ja wiele razy rozmawiałem z Konradem Rękasem" - mówi poseł Mańka. "Ale nie pamiętam wszystkich rozmów. A polityka w regionie to przecież nie jest polityka w kraju".
Większość z pozostałych byłych członków zarządu SND nie chce mówić, czemu wycofali z sądu swoje wnioski. Pracują na dobrych posadach: Jan Engelgard i Zbigniew Lipiński w mazowieckim Urzędzie Marszałkowskim z nadania LPR. A wicemarszałkiem tamtejszego sejmiku z ramienia LPR jest Bogusław Kowalski.
Tymczasem sprawa wróciła. W prokuraturze i policji trwają przesłuchania. Także lubelskich polityków. Znaleźli się ludzie, którzy twierdzą wprost, że dokumenty rejestracyjne LPR zostały sfałszowane. Ich nazwiska widnieją w protokołach posiedzenia Rady Politycznej SND. Te protokoły, mające świadczyć o zgodzie SND na przekształcenie w LPR, posłużyły do rejestracji partii Giertycha. - W niczym takim nie uczestniczyłem. Nigdy nie byłem we władzach SND - zapewnia Igor Downar-Zapolski. Tymczasem według zapisów miał być członkiem komisji skrutacyjnej w czasie posiedzenia.
- To celowe działanie moich politycznych przeciwników przed wyborami do Sejmu - twierdzi tymczasem Giertych. - Ktoś chce nas osłabić.
- Kongres Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego w 2001 roku odbył się, a Ligę Polskich Rodzin zarejestrowano legalnie, co w 2003 roku orzekł sąd - zapewnia lider LPR.
Jeśli okaże się, że dokumenty rejestracyjne LPR są fałszywe, to partia może być zdelegalizowana. - Nadzór nad śledztwem objął prokurator krajowy Karol Napierski - poinformował nas wczoraj Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora generalnego.
INTERIA.PL/Dziennik Wschodni