Życie przegrało, wygrała "Wyborcza"
Feministki się cieszą, działacze pro-life smucą. 14-latka z Lublina, która zaszła w ciążę po stosunku z rok starszym chłopakiem, usunęła ciążę. Czy tak się musiało stać?
O historii Agaty pisaliśmy w "Przewodniku Młodych" przed tygodniem. Mieliśmy nadzieję, że uda się uratować życie dziecka poczętego oraz psychikę i duszę młodej matki przed konsekwencjami zabójstwa własnego dziecka. Niestety Agata usunęła ciążę w ostatnim możliwym terminie - na dzień przed rozpoczęciem 12 tygodnia ciąży. Placówkę, która dokonała aborcji wskazało Ministerstwo Zdrowia, o czym poinformowała w jednym z programów publicystycznych minister Ewa Kopacz.
Zabito dziecko. To wystarczająco dużo, by zrodzić bunt w sercu zdrowego człowieka. Czy musiało dojść do tej tragedii? Jest na świecie wiele par, które przeżywają dramat poronienia czy narodzin martwego dziecka. Chcą móc pochować swoje niedoszłe potomstwo. Tymczasem dziecko Agaty mogło urodzić się zdrowe. Być może matka, mimo młodego wieku i niedojrzałości emocjonalnej, pokochałaby swoje dziecko i zechciała je wychować z pomocą życzliwych osób. A gdyby nie, na dziecko czekały już małżeństwa gotowe je adoptować i otoczyć miłością. Zamiast tego, wylądowało w koszu na śmieci, a 14-letnia matka stała się, być może wbrew swojej woli, osieroconą dzieciobójczynią.
Byliśmy w ostatnim czasie widzami tragicznego spektaklu, w którym zwolennicy aborcji wybrali wrażliwy społecznie przykład młodej dziewczyny, by za pomocą półprawd, kłamstw i sloganów przekonać opinię publiczną do akceptacji prawa do aborcji. Dramat nastolatki z Lublina wykorzystano do walki ideologicznej, uciekając się nawet do manipulacji faktami i nie zważając na krzywdę, jaką się wyrządza matce i jej poczętemu dziecku.
Głównym argumentem w walce o możliwość dokonania aborcji przez Agatę był powód zajścia w ciążę - gwałt. Okazało się jednak, że nastolatka nie została zgwałcona. Zaszła w ciążę, bo od dłuższego czasu współżyła ze swoim rok starszym chłopakiem. Mało tego, dziewczyna uprawiała z nim seks od dłuższego czasu. Argument upadł, zaatakowano więc księdza i działaczy ruchów pro-life, oskarżając ich o bezprawne nachodzenie dziewczyny i manipulowanie nią. Jak na złość i tu "Gazeta Wyborcza" była w błędzie. Ani ksiądz, ani przeciwnicy aborcji nie kontaktowali się z dziewczyną bez jej zgody. Ksiądz ujawnił list, w którym Agata zaprasza go do odwiedzin, kiedy będzie chciał. Pytanie, czy taką zgodę mieli również zwolennicy prawa do aborcji? A może to oni nachodzili dziewczynę wbrew jej woli i namawiali do zabójstwa, któremu sprzeciwiało się jej sumienie?
Feministki oskarżają działaczy katolickich o naruszanie prawa Agaty do legalnej aborcji. Zarzucają, że Kościół traktuje kobiety jak inkubator, który musi urodzić. Jednak to właśnie one traktują je przedmiotowo. Cóż to za troska o kobietę, gdy czyni się z niej dzieciobójczynię i naraża na utratę zdrowia(np. bezpłodność, depresja) czy życia? Czy nie jest cynizmem stawianie się w szeregu obrońców godności kobiety, gdy jednocześnie propaguje się rozwiązłość seksualną i sztuczne metody regulacji poczęć? To działania środowisk lewicowych prowadzą do takich przypadków, jak historia Agaty, gdzie niepotrzebnie złamano życie młodej dziewczynie i pozbawiono życia jej dziecko.
Wojciech Nowicki