Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Źródło, które leży na sianie

Trzeba zapytać siebie, kim jestem: wytrwałym poszukiwaczem Źródła czy katolikiem opłatkowo-jajecznym? - radzi ks. Kazimierz Dadej.

Księdza Dadeja, sercanina od lat pracującego z młodzieżą, zapytaliśmy, czy współcześni katolicy odczuwają jeszcze duchowy wymiar Bożego Narodzenia, czy też zagubili go już trochę gdzieś między suto zastawionym stołem a szałem przedświątecznych zakupów.

INTERIA.PL: Czy odczuwamy jeszcze duchowy wymiar świąt?

Ks. Kazimierz Dadej: Kiedyś zapytano pewnego Kanadyjczyka, co jest najważniejsze w życiu. Ten odpowiedział, że najważniejsze są dwie rzeczy: wygodne buty i wygodne łóżko, bo życie spędzamy albo w butach albo w łóżku. Patrząc jednak na to wszystko, co dzieje się podczas rekolekcji, adwentowych spowiedzi, rozmów z ludźmi, trudno się zgodzić, że tylko buty i łóżko, wygoda i przyjemność kierują człowiekiem.

A zatem co jeszcze?

Mamy sferę ducha, która raz po raz daje o sobie znać, przypomina się nam. Tak jest ze świętami Bożego Narodzenia. Klimat i atmosfera tych wydarzeń powodują, że nasze serca stają się bardziej ciepłe i otwarte, łatwiej o życzliwość i uprzejmość.

Oczywiście nie można dać się wciągnąć machinom marketingowym, bo możemy przepaść w promocjach i obniżkach, szale zakupów, reklam i czasem zwykłego naciągania.

Klimat duchowy rozpoczyna się wcześniej. Cały czas adwentu jest takim przygotowaniem. Niestety jego wymiar duchowy jest utrudniony.

Co zagraża adwentowi?

Niedawno papież Benedykt XVI w modlitwie "Anioł pański" powiedział, że adwent jest zagrożony przez swoistego rodzaju "zanieczyszczenie handlowe". Mimo tych trudności uważam, że wymiar duchowy świąt Bożego Narodzenia jest bardzo odczuwany przez wielu ludzi.

Co oznacza duchowy wymiar świąt dla katolika?

Od momentu chrztu świętego nosimy imię Chrystusa. To zobowiązuje. Kiedyś do Aleksandra Wielkiego przyprowadzono żołnierza, który uciekł z pola bitwy. Na pytanie, jak ma na imię, odpowiedział, że Aleksander. Wódz powiedział do niego, że skoro nosi jego imię i chce brać udział w jego zwycięstwach i chwale, to musi się stać taki jak on. Podobno od tej pory ów żołnierz zmienił się zupełnie.

Kto to jest prawdziwy katolik? Ten, który dociera do Źródła, powraca do Źródła. Jan Paweł II w "Tryptyku rzymskim" napisał: "...Jeśli chcesz znaleźć Źródło, musisz iść do góry, pod prąd. Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj, wiesz, że ono musi tu gdzieś być - Gdzie jesteś Źródło?... Gdzie jesteś Źródło?!". Duchowy wymiar Bożego Narodzenia to oddać pokłon leżącemu na sianie, by innym wstać do codzienności!

Ale nie każdy ochrzczony jest naprawdę katolikiem?

Jezus Chrystus nigdy nikomu nie mówił "musisz". On zawsze powtarzał "jeżeli chcesz". Jeżeli spotkanie z Chrystusem, nieważne, czy to będą wielkie święta, czy szara codzienność, odbywa się pod przymusem, jest tylko przykrym obowiązkiem i odrobieniem pańszczyzny, wtedy jest to tylko iluzja.

Możemy się usprawiedliwiać i mówić, że tamten chodzi do kościoła, a jest taki i taki, że ci co chodzą do kościoła są jednocześnie najgorsi w rodzinie, pracy i sąsiedztwie. A księża to dopiero zdziercy i oszuści. Ale Chrystus, od którego mam imię, mnie konkretnie zapyta, jaki jestem. Nie będzie pytał o sąsiada, proboszcza, męża, nauczyciela czy kolegę. Kim jestem? Czy wytrwałym poszukiwaczem Źródła czy katolikiem opłatkowo-jajecznym?

Czy możliwe jest pogodzenie tego co duchowe z tym co materialne w przypadku Świąt Bożego Narodzenia?

Chrystus mówił, byśmy to czynili i nie zaniedbywali tamtego. Więc jest to do pogodzenia. Przecież życie materialne jest faktem, bez tego nie można funkcjonować w codzienności. Kłopot jest wtedy gdy pogubimy hierarchię wartości (oczywiście cały czas poruszam się na gruncie wiary w Boga).

Czasem wydaje mi się, że chcemy rzeczy niemożliwych. Rzeka płynie, ponieważ ma źródło. Gdy ją odetniemy od źródła, wcześniej czy później wyschnie. Tak samo jest z wymiarem duchowym i materialnym Bożego Narodzenia, gdy zapomnimy o wymiarze duchowym zostanie nam tylko impreza! Kiedy obserwuję dzisiejszy świat, często mam wrażenie, że łudzimy się, iż rzeka popłynie, dlatego chcemy zlikwidować Źródło!

Więc nie powinniśmy całkiem rezygnować z tego materialnego wymiaru?

Absolutnie nie! Zdecydowanie nie! Trzeba umieć się radować i bawić. Powinno być pięknie i uroczyście. Trzeba się do tego przygotować. Nasze domy rodzinne, domy zakonne i klasztory, ulice i place przybierają odświętny wygląd, wkładamy dużo pracy, wysiłku i energii, czasem jest dużo zdenerwowania i nieporozumień podczas przygotowań, o których potem zapominamy. Niech będzie ładnie, czysto i smacznie. Niech się nam udziela atmosfera, otwierajmy się na siebie i nie zapominajmy o .... Źródle, które leży na sianie!

Czy katolicy potrzebują świąt, skoro nie chodzą do kościoła nawet w niedziele?

Mówimy o katolickim wymiarze uroczystości Bożego Narodzenia! O katolickim przeżywaniu niedzieli! Trzeba jasno powiedzieć, że swój początek takie przeżywania bierze od spotkania z Jezusem przy Stole Słowa i Ciała, na Eucharystii. Tu czerpiemy sily, by spotkać się przy stole rodzinnym, by solidnie wykonywać swoje obowiązki, ciągle rozwijać swoje talenty. Tu uczymy się jak codzienność - czasem trudną, przykrą - zamieniać na wieczność z Chrystusem. Przecież drobinki mogą przeważyć szalę na jedną bądź drugą stronę.

Tam gdzie jest uczestnictwo we mszy a nie bycie na mszy; tam gdzie msza jest spotkaniem a nie pańszczyzną, tam słychać radosny śmiech dzieci, idących razem rodziców, radosnego spotkania w gronie najbliższych. To jedyny sposób, by nie dać się zwariować w szalonym pędzie codzienności; by odczuwać duchowy wymiar swojego życia i chyba jeszcze jedna ważna sprawa, by pomagać w tym innym. Tego potrzebuje współczesny człowiek, choć tak trudno mu się do tego przyznać. Papież Benedykt XVI, podczas ŚDM w Kolonii powiedział, że: "Ten, kto odkrył Chrystusa, musi prowadzić do Niego innych. Nie można zatrzymywać dla siebie ogromnej radości. Konieczne jest jej przekazywanie".

Czym jest dla księży Boże Narodzenia? Świętem? Dniem pracy?

To jest dobre pytanie! Trudno mi odpowiadać za innych księży, więc powiem jak jest u mnie. Czasem jest to bardzo trudny dzień pracy. Nie nazwałbym go "tylko dniem pracy", ale rzeczywiście jest jej dużo. Jestem na parafii gdzie mamy dwie kaplice dojazdowe, z konieczności Pasterka jest tam wcześniej. Potem cały dzień posługi duszpasterskiej. To jest męczące, ale jednocześnie daje poczucie spełnienia.

Nie brakuje spotkania we wspólnocie (jestem zakonnikiem), spotkania z młodzieżą i innymi parafianami. To są te radości, które przeplatają trudną radość świątecznej posługi duszpasterskiej. Jest jeszcze jeden moment tak bardzo osobisty w moim przeżywaniu Bożego Narodzenia, kiedy jestem sam i przenoszę się myślami do domu rodzinnego, do mamy (tata nie żyje już 25 lat) i rodzeństwa, przypominając sobie te piękne chwile przeżywane w domu (już ponad 20 lat Boże Narodzenie przeżywam w rodzinie zakonnej).

Czy chętnie przyjmujemy do siebie, niekoniecznie na święta, kogoś biednego, bezdomnego?

Bardziej jesteśmy skłonni pomagać na odległość niż przyjmować do siebie! Biskupie domy, klasztory, plebanie, domy prywatne są zamknięte albo z trudem się otwierają. Nie dlatego, że ktoś źle pachnie, jest brudny, ale dlatego, że obcy. Nie dlatego, że zawraca głowę, ale dlatego, że się boimy.

Wielką negatywną rolę odgrywają tu media, które pokazują człowieka zdolnego do morderstwa i niczego więcej, do kradzieży i nic więcej. Zbyt mocno akcentuje się zło, które dobrze się "sprzedaje" medialnie, ale jednocześnie wywołuje lęk i strach. Stajemy się nieufni, podejrzliwi i boimy się o swoje zdrowie i życie.

Jednak znam, i to osobiście ludzi, którzy drzwi zawsze zostawiają otwarte, którzy zawsze stawiają na człowieka i ufają człowiekowi, którzy widzą dobro w każdym, choćby najbardziej brudnym. I to jest optymistyczne, radosne. Kiedy więcej takich będzie, radośniejszy i cieplejszy będzie świat. Zapytam mnie i ciebie: Co stoi na przeszkodzie, bym taki był?

Wszystkim życzę, by odnajdywali i ciągle przychodzili do Źródła, które leży na sianie.

INTERIA.PL

Zobacz także