Jak poinformował PAP Paweł Chojecki z biura prasowego Komendy Głównej Policji, policjant zmarł w piątek o godz. 22.45 w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA w Warszawie. 36-letni Marian Szczucki był naczelnikiem wydziału bojowego Zarządu Bojowego Centralnego Biura Śledczego. W policji pracował od 14 lat, prawie od początku był antyterrorystą. 7 marca został awansowany przez Komendanta Głównego Policji na stopień nadkomisarza. Szczucki był jednym z najciężej rannych w akcji w Magdalence. - Przez ponad tydzień pozostawał w stanie nieprzytomnym, miał bardzo ciężkie, strukturalne uszkodzenie mózgu, był po operacji neurochirurgicznej - powiedział dyrektor szpitala MSWiA Marek Durlik. - Od początku nikt wielkich nadziei ani sobie, ani rodzinie nie robił, aczkolwiek do końca walczyliśmy o jego życie" - dodał. Durlik zaprzeczył, że to rodzina policjanta zdecydowała się na odłączenie go od aparatury podtrzymującej życie."Policjant zmarł w wyniku poniesionych obrażeń - podkreślił. W Magdalence policja chciała zatrzymać dwóch groźnych bandytów związanych z zabójstwem policjanta w podwarszawskich Parolach, do którego doszło w ubiegłym roku. Okazało się, że Igor P. i Robert C. są doskonale przygotowani do obrony. Mieli karabiny maszynowe, granaty, a nawet bomby. Podczas szturmu zginął jeden policjant, a kilkunastu zostało rannych. Zginęło także dwóch bandytów. Wiadomo już na pewno, że prowadzący akcję nie zapewnili jej uczestnikom zaplecza medycznego, choć jeszcze kilka dni temu minister spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik mówił, że stacja pogotowia w Piasecznie została uprzedzona. Zupełnie co innego mówi Grzegorz Latek, ordynator tamtejszego szpitala: Żadnego wcześniejszego zawiadomienia nie było, dopiero z chwilą, gdy byli pierwsi ranni, wzywano pogotowie.