Ziemkiewicz: merytoryczna kampania
Wbrew różnym lamentom, myślę, że kampania prezydencka była dość grzeczna, kulturalna i nadspodziewanie merytoryczna - powiedział publicysta Rafał A. Ziemkiewicz, gość debaty internetowej portalu INTERIA.PL.
Zdaniem Ziemkiewicza, w kampanii nie zabrakło też negatywnych zjawisk. - Kampania była niestety dostosowywaniem wszystkiego do personalnych i partyjnych potrzeb - powiedział felietonista INTERIA.PL.
Ziemkiewicz wyraził dużą dezaprobatę dla pomysłu prezydenta, by wybory parlamentarne i I tura wyborów prezydenckich odbyły się w różnych terminach. - Aleksander Kwaśniewski już odchodzi, ale powinien jeszcze być publicznie potępiony za tak idiotyczne poukładanie terminów wyborów, po to wyłącznie, żeby zwiększyć szanse kandydata lewicy, który potem i tak stchórzył i nie brał udziału w wyborach - stwierdził publicysta.
- Nie ma żadnego innego uzasadnienia dla rozdzielenia terminu wyborów parlamentanych i prezydenckich, a dodatkowo ponieśliśmy ogromne koszty. Jest to rzecz skandaliczna i bardzo bym chciał, żeby w Polsce takie rzeczy się skończyły - dodał.
Pytany, jaka tak naprawdę jest pozycja prezydenta w Polsce, odparł, że w Polsce mamy niestety system stałego blokowania się. - Prezydent ma władzę negatywną, ale niewiele może sam zrobić, może psuć robotę rządowi.
- Uprawnienia prezydenta to był wynik uzgodnień między nieboszczką Unią Demokratyczną, a Lechem Wałęsą po wspólnym pokonaniu pana Jana Olszewskiego. Powstał kompromis, który właściwie nikogo nie satysfakcjonował. Prezydent ma u nas pewną władzę, większą niż na przykład prezydent Niemiec, który jest tylko dla dekoracji, ale nieporównywalnie mniejszą niż na przykład prezydent francuski.
Dlaczego tak się stało? - Bo myśmy nigdy nie szanowali silnego przywódcy. U nas zawsze lęk przed władzą był silniejszy niż chęć posiadania silnej władzy. W II RP urząd prezydenta pozbawiony był jakiejkolwiek realnej władzy. Wszyscy spodziewali się, że prezydentem będzie Piłsudski. A skoro tak, jego przeciwnicy uznali, że lepiej pozbawić prezydenta jakichkolwiek znaczących uprawnień. Tak samo było w III RP.
Na pytanie, jak poznać, że polityk jest wiarygodny, Ziemkiewicz odpowiedział żartem: Po czym poznać, że polityk kłamie? Po tym, że porusza ustami.
- Jest to generalnie problem demokracji - komu wierzyć. Demokracja z założenia jest systemem niewygodnym, dla żyjących w tym systemie. Monarchia jest wygodna - martwi się król. Dyktatura też jest wygodna - po co mamy się martwić. Niech się oni martwią. Demokracja wymaga, żebyśmy rozumieli, co do nas mówią, żebyśmy pięć minut dziennie poświęcili tym sprawom - uważa publicysta. - Nie jest to łatwe, bo jesteśmy zarzucani mnóstwem różnych, często sprzecznych przekazów. Problemem nie jest to, że politycy kłamią, bo to się zdarza w każdym zawodzie. Problemem jest to, że ludzie wierzą tym politykom, którzy kłamią.
Dlaczego Polacy nie znoszą polityków? - Dlatego, że się w nich przeglądają, jak w lustrze. Niestety politycy nie wzięli się znikąd. Reprezentują jakieś typy mentalne, psychofizyczne. Jak się pojedzie w Polskę, to widać, że takich różnych Lepperków, takich małych Pęczaków jest dużo.
Ziemkiewicz zapewnił, że w niedzielę pójdzie oddać głos w wyborach. - Dobrze jest dla wyników - tak, jak to było w wyborach parlamentarnych i pierwszej turze prezydenckich - że idzie głosować miasto, a nie idzie wieś. Ja jestem co prawda rolnikiem, ale mieszkam w mieście i pójdę, aby tę tradycję podtrzymać.