12-letnia Muriel Drinkwater wracała ze szkoły w Swansea do domu. Matka zobaczyła ją przez okno. Później dziewczynka zniknęła w lesie, przez który wiodła ścieżka. Kiedy 12-latka długo nie wychodziła z lasu matka wpadła w panikę. Lokalni mieszkańcy wyruszyli na poszukiwania dziecka. Ciało znaleziono niedaleko ścieżki, którą wracała do domu. Muriel została zgwałcona, ogłuszona, a następnie zastrzelona. Pistolet znaleziono przy dziewczynce. W poszukiwaniach brali udział detektywi Scotland Yardu. Sprawa ucichła na długie lata - wznowiono ją dopiero w 2003 roku. W poszukiwaniach detektywi wykorzystują materiał DNA pobrany od ofiary i przechowywany przez ponad 60 lat. Z policyjnych archiwów wyjęto również broń i zdjęto z niej odciski palców. Okazało się jednak, że na pistolecie jest zbyt wiele śladów, by można było jednoznacznie określić, które należą do zabójcy. Zaczęto szukać innych dowodów zbrodni. Sprawa nie była prosta, ponieważ posterunek policji, który zajmował się archiwizowaniem przedmiotów związanych z tą sprawą, został zamknięty. W końcu udało się znaleźć niebieski płaszczyk, na którym wyszyte było imię dziewczynki. Z ubrania udało się ściągnąć DNA sprawcy. Policja poszukuje teraz krewnych mężczyzny. Okazuje się, że jest 40-50 osób, które mogły znać zabójcę. Wioska, w której doszło do zabójstwa, żyje tą sprawą. Mieszkańcy opowiadają o mordzie tak, jakby się to wydarzyło kilka dni temu. Tymczasem minęło ponad 60 lat od czasu, kiedy "mały słowik" (tak wszyscy nazywali Muriel, która miała w zwyczaju śpiewać w drodze powrotnej do domu) szedł po raz ostatni leśną ścieżką. Jeśli morderca żyje, ma dziś około 80 lat. EKM