Powinno być tak, że policjant, który zatrzyma jakiś samochód, wystukuje na klawiaturze numer rejestracyjny i od razu wie, czy pojazd nie został skradziony, czy kieruje nim właściciel i kim on jest. Tyle założenia. W rzeczywistości policjant musi zadzwonić do dyżurnego, ten wysyła telegram do komendy wojewódzkiej i tam sprawdzane są informacje i również przy pomocy telegramu wraca odpowiedź. Zajmuje to kilka godzin. To co wraca do policjantów, niestety też nie jest wiarygodne, bo dane są uaktualnienie tylko dwa razy w miesiącu. Z taką częstotliwością wojewódzkie biura informatyczne uaktualniają centralną bazę o dokumenty, które przychodzą do nich ze starostw. System właściwie powinien zacząć działać już, ale jak zapewnia wiceszef MSWiA, umowa przewiduje zakończenie prac w ciągu dwóch lat. To co najmniej o pięć za późno i nie ma żadnej pewności, że znajdą się pieniądze na wybudowanie lokalnej sieci dochodzącej do polskich powiatów.