Goście pustelni (nie więcej niż dwudziestu na jednym turnusie) nie znajdą w swoich pokojach ani telefonu, ani radia. A klasztornym lekarstwem na pracoholizm ma być... praca. Ale całkiem inna od tej, którą uzależnieni wykonują na co dzień. - Rękodzielnictwo, lepienie z gliny czy pieczenie chleba ma pokazać uczestnikom naszych turnusów zupełnie nowy, radosny wymiar pracy - mówi ks. Wiesław Kowalewski, dyrektor pustelni. Za tygodniowy turnus trzeba będzie zapłacić około 1000 zł. Rytwiany to konkurencja dla bardzo modnych wśród mieszczuchów salonów spa. W klasztorze nie ma masaży ani maseczek z błota, za to są turnusy spes, z łacińskiego "salus per silentium", czyli zdrowie przez ciszę. Pustelnia Złotego Lasu, bo tak brzmi pełna nazwa ośrodka, zamierza się specjalizować w terapii osób zagrożonych skutkami cywilizacji, m.in. pracoholizmem, zakupoholizmem czy siecioholizmem. Inwestycja kosztowała 6 mln zł, 75 proc. tej sumy dała Unia Europejska.