Zabużanie walczą o swoje prawa
Dwa miliony złotych ma zapłacić skarb państwa rodzinie z Krakowa, która bezskutecznie starała się o ekwiwalent za utracone mienie zabużańskie. Taki wyrok zapadł kilkanaście dni temu przed krakowskim sądem. Może to oznaczać przełom dla spraw zabużańskich.
Po raz pierwszy sąd orzekł prawo do odszkodowania za mienie pozostawione na wschodzie. Do tej pory, ostatnią deską ratunku dla Zabużan był Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Te sprawy mogą kosztować polski budżet aż kilkadziesiąt miliardów złotych.
Skarga pierwszego z Zabużań, Jerzego Broniowskiego, została już uznana za zasadną i zostanie rozpatrzona przez Tybunał prawdopodobnie za kilka miesięcy. Jeżeli Broniowski wygra proces, to liczba polskich skarg wnoszonych do Trybunału Praw Człowieka może pobić wszelkie rekordy. Liczbę Zabużan szacuje się na około 70 tysięcy.
58-letni Jerzy Broniowski z Wieliczki domaga się 3 milionów odszkodowania za majątek, który jego babcia musiała w 1939 roku zostawić we Lwowie. Jeżeli pan Broniowski wygra proces w Strasburgu to w jego ślady mogą pójść tysiące czy nawet dziesiątki tysięcy innych Zabużan.
Już w tej chwili w kolejce czeka około 100 zarejestrowanych skarg tych ludzi, a ile jest tych, które na zarejestrowanie czekają - tego do końca nie wiadomo.
W przyszłości strasburscy sędziowie zaczną być może tonąć w stosach skarg Zabużan. Nawet w tej chwili są oni wprost zasypywani skargami tych Polaków, którzy żądają odszkodowań za przewlekłość funkcjonowania naszego sądownictwa.
Ostatnio z tego tytułu cztery tysiące euro zadośćuczynienia dostała 100-letnia kobieta, Waleria Krenic z Przemyśla.