Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Zabójstwo jakby z książki

Nazywanie Krystiana B. pisarzem to gruba przesada. Na koncie ma tylko jedną książkę. Fakt, że jej zakup graniczy dzisiaj z cudem. Chyba jednak nie dlatego, że jest tak świetna. Na czytelnikach z pewnością większe wrażenie zrobiło to, że jej autor został oskarżony o morderstwo. I, co najważniejsze, miał je opisać właśnie w swojej powieści "Amok".

/RMF

Zabójstwo na nikim nie robi już specjalnego wrażenia w XXI wieku. Jednak zabić człowieka, a potem opisać to w książce? O, to już jest temat na czołówki wiadomości! Niektóre media, jeszcze zanim rozpoczął się proces, okrzyknęły Krystiana B. mordercą.

- Zabił, a potem napisał o tym książkę - młodej dziennikarce wrocławskiej telewizji nawet nie zadrżał głos, kiedy zapowiadała relację kolegi z sądu.

Na razie w Polsce obowiązuje jednak domniemanie niewinności i Krystian B. jest tylko oskarżony o zabójstwo. Jego proces jest klasycznym procesem poszlakowym. Nie ma bowiem bezpośrednich dowodów winy autora "Amoku". Sama zaś powieść to tylko jedna z wielu poszlak, a nie kluczowy dowód. Jej fragmenty pojawiały się na internetowym blogu Krystiana B. I wreszcie w 2003 roku blog ukazał się jako książka "Amok". Tak piszą o niej Agnieszka Czajkowska i Marcin Rybak, dziennikarze wrocławskiej "Gazety Wyborczej".

"Jest to urywana relacja Chrisa - młodego intelektualisty, z zawodu tłumacza. Brutalnym i wulgarnym językiem opisuje swoje erotyczne przygody pomieszane z alkoholowymi libacjami i pseudofilozoficznymi wywodami. W kilku miejscach pojawiają się odniesienia do jakiegoś morderstwa. Internauci nazwali autora Cesarzem Metafor. Zdaniem psychologów ujawnił fascynację zbrodnią i aktami sadystycznymi".

- To obrzydliwa i wulgarna pseudoliteratura - prokurator Bogumiła Fiuto jest mniej dyplomatyczna, kiedy mówi o książce oskarżonego.

Ze szczególnym okrucieństwem

Klatka rzuca się w oczy natychmiast. Nie może być inaczej, bo właściwie wchodząc do sali 101 wrocławskiego sądu okręgowego, wchodzi się właśnie na ową klatkę. Jest olbrzymia i solidna. Zbudowana z żółtych, grubych prętów. Nie ma wątpliwości, że miejsce w klatce czeka na oskarżonego. Po chwili Krystiana B. wprowadzają do niej dwaj policjanci. W skutych rękach trzyma czerwoną, tekturową teczkę. Rodzina zadbała o jego wygląd. Jest elegancki.

Ciemny garnitur, do tego bordowa koszula i krawat w tym samym odcieniu. Subtelne okulary jeszcze dodają mu szyku. Z zaciekawieniem rozgląda się po sali. Wygląda na opanowanego, właściwie pewnego siebie. Obok prokurator Bogumiły Fiuto siada żona zamordowanego Dariusza J. i jego ojciec.

Kobieta zajmuje miejsce niemal naprzeciwko oskarżonego. Dzieli ich zaledwie kilka metrów. Na sali w pierwszym rzędzie miejsc przeznaczonych dla publiczności jest także matka Dariusza J. Z torby wyjmuje zdjęcie. Trzyma je przed sobą jak tarczę. Jest na nim uśmiechnięty, przystojny młody mężczyzna. To jej zamordowany syn. W przedostatnim rzędzie siada natomiast matka oskarżonego.

Zanim Krystian B. usłyszy akt oskarżenia, sędzia pyta go o podstawowe dane.

- Rozwiedziony - odpowiada Krystian B., gdy pytany jest o stan cywilny.

To właśnie była żona, a właściwie zazdrość o nią, miała zdaniem prokuratury pchnąć oskarżonego do zbrodni.

- Gdzie pan pracował przed aresztowaniem? - dopytuje sędzia Lidia Hojeńska.

- Jaki był pana miesięczny dochód? - pyta sędzia.

- Osiemset dolarów.

Teraz już czas na prokurator Bogumiłę Fiuto: - Oskarżam Krystiana B. o to, że w okresie od 13 do 17 listopada 2000 roku zabił ze szczególnym okrucieństwem, w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie Dariusza J. Uzyskawszy wiadomość, że jest on mężczyzną, z którym jego żona utrzymuje domniemane kontakty seksualne, działając pod wpływem zazdrości, pozbawił go wolności i głodził przez okres nie krótszy niż trzy dni. W tym czasie zadawał mu liczne ciosy w okolice głowy i tułowia. Następnie skrępował Dariusza J. za pomocą liny w tak zwaną nietypową kołyskę w sposób uniemożliwiający pływanie, ogłuszył i wrzucił do rzeki Odry, co spowodowało śmierć pokrzywdzonego na skutek utonięcia.

Jeszcze przez chwilę prokurator czyta pozostałe zarzuty stawiane oskarżonemu. W porównaniu z tym pierwszym można je nazwać drobnymi. Głównie dotyczą jego byłej firmy, jaką kilka lat temu prowadził.

Chris handluje na Allegro

Krystian B. nie przyznaje się do żadnego ze stawianych mu zarzutów. Odmawia także składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania stron. Za chwilę jednak sam będzie modyfikował to stanowisko. - Zatem sądowi pozostaje odczytanie pana wyjaśnień ze śledztwa - sędzia już rozkłada przed sobą akta.

- Chociaż większość z nich to właściwie oświadczenia oskarżonego.

To pierwsze dotyczy głównie tego, czym zajmował się oskarżony w okresie od zabójstwa Dariusza J. do jego pierwszego zatrzymania.

- Od 2001 roku wyjeżdżałem do USA, Korei, Tajlandii, Filipin, Japonii. Wróciłem pod koniec 2005 roku. Obecnie oczekuję na kontrakt w Egipcie, gdzie mam pracować jako instruktor nurkowania - opowiadał śledczym w trakcie przesłuchania Krystian B.

Na sali przez chwilę powiało wielkim światem. A i w oczach oskarżonego widać jakby cień wspomnień i żalu. Żalu, to pewne, bo kontraktu w Egipcie już się nie doczekał. Został aresztowany. - Nie znałem Dariusza J. A telefonami handlowałem na Allegro - to już kolejne oświadczenie Krystiana B. ze śledztwa, które odczytuje sędzia.

- Chciałbym uściślić - stwierdza oskarżony. - Telefonami handlowałem na Allegro i w lombardzie.

- Skąd pan brał te telefony? - pyta sędzia.

- Ja odmawiam odpowiedzi na pytania. Z całym szacunkiem, ale odmawiam - w głosie oskarżonego czuć nutkę irytacji. - Nie chcę wyjaśniać, skąd pochodziły telefony. Uważam, że to, co powiedziałem, jest wystarczające.

Trudno się dziwić tej irytacji, bo telefon komórkowy to w tej sprawie bardzo istotny dowód, który łączy oskarżonego z ofiarą. Przy zwłokach Dariusza J. nie znaleziono jego komórki. Było to niemożliwe. Jego ciało zostało wyłowione z Odry 10 grudnia 2000 roku, czyli niemal miesiąc od zaginięcia. Tymczasem jego telefon komórkowy został wystawiony do sprzedaży na portalu aukcyjnym Allegro cztery dni po zaginięciu - 17 listopada 2000 roku. No i najważniejsze. Telefon zmarłego Dariusza J. wystawił na sprzedaż oskarżony. Krystian B. logował się na Allegro jako Chris B. Zapożyczył zatem imię od swojego książkowego bohatera.

W trakcie kolejnego przesłuchania prokurator nie doczekał się żadnej odpowiedzi na stawiane pytania.

- Oświadczam, że nie będę odpowiadać, gdyż straciłem zaufanie do policji i prokuratury - tylko tyle stwierdził Krystian B.

Po tym oświadczeniu legniccy prokuratorzy bardzo się zdziwili, kiedy oskarżony sam do nich napisał list i poprosił, aby go jeszcze raz przesłuchali.

Przygnębiony i przybity

Był kwiecień 2006 roku. - Nikt mi nie pomagał ani ja nikomu nie pomagałem. To ja zabiłem Dariusza J. - wyjaśnienia Krystiana B. sędzia czyta teraz bardzo wolno. - Wyprowadziłem się od żony w 1999 roku. W 2000 roku dowiedziałem się, że ma romans. W tym miejscu prokurator zanotował, że przesłuchiwany poprosił o wodę i stwierdził, że nie będzie dalej wyjaśniać.

Sędzia czyta dalej protokół przesłuchania, ale można w nim już tylko znaleźć opis zachowania oskarżonego. Zaraz po tym, jak dostał wodę, zaczął słaniać się na krześle. Żądał też sprowadzenia lekarza. A przede wszystkim odmówił podpisania protokołu z przesłuchania, czyli tego, że przyznał się do zabójstwa.

- Nie podtrzymuję tych wyjaśnień - mówi dziś na sali sądowej Krystian B. - Nie przypominam sobie takiego zdarzenia. Proszę wziąć pod uwagę, że od trzech miesięcy byłem wtedy w zamknięciu. Prawdopodobnie coś zjadłem, co mi zaszkodziło. Nie podpisałem tego protokołu, gdyż nie polegał on na prawdzie. Owszem, napisałem prośbę o przesłuchanie, ale chciałem wyjaśnić sprawę mojego zatrzymania. To już wszystko, co mam do powiedzenia.

Sędzia sięga po kolejny tom akt. Przegląda kolejne przesłuchanie. - Nie znałem Dariusza J. - czyta tylko jedno zdanie, jakie tym razem prokurator usłyszał od Krystiana B.

Następny protokół zawiera dla odmiany pytania prokuratora. Skąd B. miał telefon Dariusza J.? Czy był zazdrosny o żonę? Czy wiedział, że J. miał romans z jego żoną? P

o każdym z pytań zanotowano, że Krystian B. odmówił odpowiedzi.

- Po czterech miesiącach w areszcie jestem przygnębiony i przybity. Straciłem zaufanie do policji i prokuratury - to wyznanie oskarżonego z kolejnego przesłuchania. I było już ostatnie. Potem prokurator słyszał tylko, że Krystian B. korzysta ze swojego prawa i odmawia składania zeznań. Właściwie nigdy logicznie nie wyjaśnił, skąd miał telefon komórkowy zmarłego. Raz wspomniał tylko, że pewnie kupił go w lombardzie. Innym razem stwierdził, że pewnie go znalazł.

Mija zaledwie godzina od rozpoczęcia rozprawy, a na sali już pojawiają się pierwsi świadkowie. To tempo niemal błyskawiczne.

- Proszę o odczytanie moich zeznań ze śledztwa, bo dzisiaj niewiele już pamiętam - zaraz na wstępie zastrzega świadek Mirosław A.

- Może jednak coś pan sobie przypomni tak ogólnie - stwierdza sędzia Hojeńska. - To pan doprowadzał w kwietniu oskarżonego na przesłuchanie.

- Tak, ale moja praca głównie polega na doprowadzaniu - tłumaczy świadek, który jest policjantem sądowym.

Dzisiaj pamięta rzeczywiście niewiele, bo twierdzi, że Krystian B. jest chyba oskarżony o zabójstwo kobiety.

- 4 kwietnia 2006 roku doprowadziłem Krystiana B. na przesłuchanie do Prokuratury Okręgowej w Legnicy - wobec znaczących luk w pamięci świadka sędzia dość szybko decyduje się jednak odczytać jego zeznania.

- Byłem obecny w czasie jego przesłuchiwania. W jednym momencie ten mężczyzna był normalny, a w innym milczał, jakby był nieobecny. Raz sprawiał wrażenie osoby inteligentnej, a raz chorej psychicznie. Pamiętam z przesłuchania, że wprost to on się nie przyznał, ale potwierdzał słowa prokuratora.

Na ten moment czekał z pewnością obrońca oskarżonego.

- Jakie słowa potwierdzał? - pyta mecenas Karol Węgliński.

- Nie pamiętam szczegółów - odpowiada policjant.

Świadek mówił oczywiście o tym przesłuchaniu, w czasie którego Krystian B. przyznał się do zabójstwa. A przynajmniej tak wynika z protokołu.

Katarzyna Pastuszko

Angora

Zobacz także