Za chlebem do obcego miasta
Fundusz Pracy będzie dopłacał bezrobotnym, którzy znajdą zatrudnienie poza miejscem zamieszkania. Minister pracy Jolanta Fedak od kilku tygodni pracuje nad nowelizacją ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Wzoruje się na rozwiązaniach brytyjskich i irlandzkich, ujawnia "Polska".
Problem w tym, że wiele wolnych miejsc pracy w dużych miastach to nisko płatne stanowiska w handlu czy usługach. Nie przynoszą one dochodu pozwalającego na wynajęcie lokum czy codzienne dojazdy. Po odjęciu dodatkowych kosztów pracownikowi, który w hipermarkecie zarobi netto 1000-1200 zł, zostanie w kieszeni co najwyżej 500 zł. To mniej niż zasiłek dla bezrobotnych. - W tej sytuacji nie opłaca się wychodzić z domu. 500 zł da się zarobić, choćby na czarno, w każdym miejscu Polski, mówi Michał Boni, szef doradców premiera.
Rząd chce to zmienić. Jeśli jego plany wejdą w życie, od przyszłego roku każdy bezrobotny, który znajdzie posadę w innej gminie, powiecie czy województwie, dostanie dofinansowanie w wysokości co najmniej zasiłku dla bezrobotnych, czyli dziś 532 zł brutto. To ma zrekompensować koszty dojazdów i zachęcić do pracy w nowym miejscu.
Rząd chce też ułatwić poszukiwanie pracy poza miejscem zamieszkania. Dotąd w bazie urzędów pracy znajdowały się tylko oferty z danego powiatu. Teraz wszystkie połączy jedna sieć komputerowa. Dzięki temu poszukujący pracy np. w powiecie bartoszyckim, gdzie bezrobocie pod koniec ub.r. przekraczało 30 proc., łatwo znajdzie ofertę w odległym o 70 km Olsztynie, gdzie bezrobocie wynosi tylko 4,5 proc. Co więcej, w Olsztynie ma uzyskać pomoc np. w znalezieniu pokoju do wynajęcia. Pomogą mu pracownicy urzędów pracy oddelegowani do gmin.
INTERIA.PL/PAP