Skąd te zmiany w kalendarzu wyborczym? Na 2011 rok przypada polska prezydencja w UE. Z tego powodu konieczność przesunięcia jesiennego głosowania dostrzegają przedstawiciele wszystkich partii. W MSZ już od dawna trwa dyskusja, jak rozwiązać problem przypadającej na drugą połowę 2011 roku polskiej prezydencji, czyli przewodniczenia UE, która zbiega się z jesiennymi wyborami. Eksperci są zgodni: trzeba przesunąć wybory. Prezydencja w UE to wielkie przedsięwzięcie organizacyjno- polityczne. Nasi politycy będą przewodniczyć posiedzeniom rad w Unii, np. Rady do spraw Środowiska. Trzeba przeszkolić ok. 400 polskich urzędników. Z ogromu przedsięwzięcia zdają sobie sprawę politycy. - Jest nie do pomyślenia, żeby w okresie obejmowania przez Polskę prezydencji odbywały się u nas wybory - mówił w TVN24 Jarosław Gowin, wiceszef Klubu PO. I opowiedział się za wiosennym terminem. Podobnego zdania jest wicemarszałek Sejmu Jarosław Kalinowski (PSL). Pomysł popierają przedstawiciele LiD. Także PiS dostrzega problem, jak pogodzić wybory z prezydencją.