"Wprost" ma przeprosić Podkańskiego
Sąd Najwyższy odrzucił w środę wnioski kasacyjne w sprawie o ochronę dóbr osobistych b. ministra kultury Zdzisława Podkańskiego przeciwko tygodnikowi "Wprost".
Oznacza to, że "Wprost" ma przeprosić Podkańskiego, za podanie, iż rzekomo chciał umówić się on z nieżyjącym pisarzem i malarzem Józefem Czapskim.
Wyrok - nakazujący czasopismu przeprosiny oraz wpłatę 15 tys. zł. zadośćuczynienia - zapadł w I instancji w 2005 r. We wrześniu 2006 r. sąd II instancji oddalił apelację "Wprost". Wtedy tygodnik wniósł kasację do Sądu Najwyższego.
Reprezentujący "Wprost" mec. Maciej Łuczak, zarazem autor artykułu w tygodniku zapowiedział, że odwoła się od takiej decyzji sądu do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu. Mówił też, że nie zamierza umieszczać nakazanych wyrokiem przeprosin.
Chodzi o głośną sprawę wypowiedzi Podkańskiego, który w 1996 r. miał prosić swojego współpracownika o umówienie go z Czapskim (pisarzem i malarzem związanym z "Kulturą" Jerzego Giedroycia) - który nie żył od 1993 r. Choć Podkański twierdził, że chodziło mu o zupełnie innego Czapskiego (Leszka Czapskiego - konserwatora zabytków). Cała sprawa stała się powodem ironicznych komentarzy wobec ministra.
Jeden z takich komentarzy zamieścił w 1999 r. "Wprost", który został za to pozwany przez Podkańskiego o naruszenie dóbr osobistych. Powód twierdził, że informacje tygodnika naraziły go na ośmieszenie w oczach opinii publicznej.
Sądy obu instancji uznały za niewiarygodnego świadka ówczesnego szefa departamentu książki w ministerstwie Andrzeja Rosnera. To właśnie jego Podkański prosił o "umówienie z Czapskim". Sądy uznały, że Rosner był w konflikcie z Podkańskim i dlatego odmówiły wiary jego wersji. Rację przyznano zaś Podkańskiemu, że chodziło mu o "innego Czapskiego". Według Łuczaka, po niefortunnej wypowiedzi Podkańskiego w resorcie zaczęto szukać jakiegoś innego Czapskiego, by uwiarygodnić wersję ministra i znaleziono konserwatora zabytków - Leszka Czapskiego, którego nawet wyróżniono nagrodą ministra.
Łuczak powtarzał przed Sądem Najwyższym, że we "Wprost" - w materiale o projekcie zmian prawa prasowego - przypomniał opisywaną najpierw w "Gazecie Wyborczej" anegdotę o całym zdarzeniu.
Sędzia SN Elżbieta Skowrońska-Bocian podkreśliła w uzasadnieniu środowego orzeczenia, że obowiązkiem dziennikarza i redakcji jest zachowanie należytej staranności przy przygotowaniu i publikacji materiału. Cytowanie za inną gazetą, bez sprawdzenia informacji nie spełnia takiego wymogu i nie wyklucza odpowiedzialności cytującego - mówiła.
Przewodniczący składu sędzia SN Gerard Bieniek zaznaczył, że rzetelność, polegająca m.in. na sprawdzaniu źródeł informacji, jest zawsze wymagana od dziennikarza.
Sędzia Skowrońska-Bocian przypomniała, że informacje nie były umieszczone w tej części tygodnika, która ma charakter satyryczny, czy wręcz wyśmiewający zdarzenia życia publicznego. Nawet, gdyby ta anegdota była prawdziwa, to czy dobrych zmian w prawie prasowym nie może zaproponować osoba, która nie zna nawet podstawowych informacji ze świata kultury - np., że zmarł Luciano Pavarotti. A jednocześnie, czy ktoś znający wszystkie te fakty musi być dobrym legislatorem - pytała retorycznie w uzasadnieniu.
INTERIA.PL/PAP