Wigilia warmińska z Szemlem
Tradycyjna warmińska wigilia nie była postna, ale mięsna; nie zwracano także uwagi na liczbę dań wigilijnych. Dzieci i dorośli niecierpliwie wyczekiwali kolędników z Szemlem czyli białym jeźdźcem osadzonym na drewnianym koniu.
Jak pisze w książce pt. "Doroczne zwyczaje i obrzędy na Warmii" historyk, Warmiak z urodzenia Jan Chłosta, wigilia Bożego Narodzenia na Warmii rozpoczynała okres zwany godami. Wigilia była dniem poprzedzający tak zwane dwunastki; to było dwanaście dni do święta Trzech króli, wypełnionych wieloma praktykami magicznymi splecionymi z tradycjami chrześcijańskimi.
Czynnością rytualną na Warmii był zwyczaj opróżniania pieca z popiołu, który następnie, dodawany do pokarmu, miał usuwać robactwo u bydła.
Na wigilię czekały nie tylko dzieci. Na wsi z rana gospodarz wybierał się do lasu po choinkę. Potem domownicy przystrajali drzewko. Zwyczaj stawiania choinki na tych ziemiach pojawił się około 1820 roku. Wcześniej stawiono snopek zboża, niekiedy nawet cztery snopki, w każdym rogu izby po jednym. Potem na stole pojawił się stroik, złożony nawet z kilku gałązek świerku, wetkniętych do jabłek.
Jeszcze przed zapadnięciem zmroku gospodarz kropił wodą święconą dom i zagrodę. Czynił też znak krzyża w oborze, na progu i w żłobie. Potem spożywano kolację, która nie była wigilijna ale zwyczajna. Nie zwracano też uwagi na liczbę spożywanych dań. Dzieci czekały niecierpliwie na przybycie Szemla ze sługami. Biały szemel swoją konstrukcją przypominał nieco lajkonika krakowskiego. Był obwieszony dzwoneczkami, tańczył i podskakiwał przez ławy i stołki. Szemel miał łeb konia wykonany z drewna i obszyty skórą, a z tyłu kadłub osadzony na kiju. Jego orszak składał się z niedźwiedzia, bociana, kominiarza z drabiną, żebraczki, Żyda, szmaciarza, muzykantów i policjanta.
Po wykonaniu przyśpiewek i otrzymaniu datków cały orszak z hałasem odchodził do następnej chaty. Na dawnej Warmii nie znano pasterki. W miastach została ona wprowadzona w okresie I wojny światowej.
INTERIA.PL/PAP