"Nie można było odmówić kompetencji przedstawionemu kandydatowi do pracy. Świadczy o tym jego bogate doświadczenie zawodowe, m.in. jako wieloletniego naczelnika Wydziału Prawnego i Zamówień Publicznych Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. Dodatkowo posiadał poświadczenie bezpieczeństwa, co również potwierdzało jego wiarygodność" - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Dziedzic, pytany o to, czy czuje się odpowiedzialny za to, że wziął na zastępcę szefa Departamentu Kontroli Celnej, Podatkowej i Gier urzędnika, który teraz siedzi w areszcie za kierowanie mafią VAT. "Kandydata (...) rekomendowało kierownictwo Służby Celnej, a formalnie rzecz biorąc, zatrudnił go dyrektor generalny Ministerstwa Finansów. Zresztą Krzysztof B. powołany został na stanowisko wicedyrektora Departamentu Kontroli Celnej, Podatkowej i Gier dopiero po przeprowadzeniu normalnego postępowania kwalifikacyjnego, zakończonego oceną kompetencji" - dodał wiceminister. Dziennik zapytał też Dziedzica, czy nie przeszkadzało mu to, że wcześniej Krzysztof B. stał po drugiej stronie, reprezentując klientów m.in. w sporach z ministerstwem. "Kiedy przychodził do pracy w MF, miał opinię wysokiej klasy specjalisty - adwokata, radcy prawnego, w Sejmie IV, V i VI kadencji doradcy do spraw reformy administracji publicznej i finansów publicznych, autora wielu publikacji. Tak doświadczeni kandydaci zdarzają się rzadko". Wiceminister podkreślił, że w Ministerstwie Finansów Krzysztof B. pracował krótko - tylko trzy i pół miesiąca - od połowy września 2016 r. do początków stycznia 2017 r. "Szybko się z nim rozstaliśmy ponieważ w jego oświadczeniach majątkowych dopatrzyliśmy się nieprawidłowości. Zostały podjęte działania weryfikujące, które doprowadziły do zwolnienia i skierowania zawiadomienia do prokuratury" - powiedział. Dopytywany przez "Rz", dlaczego Krzysztof B. nie został wyrzucony dyscyplinarnie, wiceminister powiedział, że to pytanie nie powinno być skierowane do niego, "to nie dyrektor departamentu odpowiada za sposób rozwiązania stosunku pracy". Dziedzic poinformował, że "Krzysztof B. nie przyznał się do zasiadania w radach nadzorczych czy zarządach spółek, w których pełnił różne funkcje. Te błędy wystarczyły, by pracę w Ministerstwie Finansów zakończył po 3,5 miesiąca" - mówił. Jak dodał, był z Krzysztofem B. "w poprawnych relacjach służbowych". "Ale teraz wiem, że za moimi plecami B. posunął się nawet do napisania niezwykle szkalującego donosu nie tylko na mnie, ale też na pozostałych członków kierownictwa Departamentu Kontroli Celnej, Podatkowej i Gier" - powiedział gazecie. Dodał, że w donosie Krzysztof B. sugerował m.in., że "blokuję działania dotyczące walki z wyłudzeniami VAT".