Chodzi o załączniki do umowy, które były umieszczane na stronie NFZ, jako obowiązujące zasady zawierania kontraktów. - Jeżeli te firmy, które są na rynku materiałów pomocniczych - one piszą dla ministerstwa dokumenty - które będą obowiązywać przy kontraktowaniu świadczeń, to w czyim interesie działa NFZ? - pyta retorycznie Elżbieta Radziszewska z Platformy Obywatelskiej. A skąd wiadomo, że dokumenty nie powstały w NFZ? Stąd, że każdy z nich ma metryczkę, czyli historię powstania. Tam właśnie widnieją nazwy firm. NFZ od początku tłumaczył to wirusem komputerowym. - Tłumaczenie, że nagle pojawiają się wirusy, które reprezentują nazwy firm funkcjonujących na rynku jest śmieszne i żenujące. To już nie ma lepszego wytłumaczenia na tego typu rzeczy? - zastanawia się Radziszewska.