Uwaga na mrożone ryby
Stanisław Wojnas z Tarnobrzega, który od prawie 20 lat handluje rybami, radzi, jak nie dać się oszukać na mrożonych rybach, filetach obsypanych przyprawami i sałatkach, które wyglądają ładnie, ale smaczne wcale nie są.
Jeszcze 20 lat temu pan Stanisław sprzedawał nawet 5 ton żywego karpia przed świętami. - Po karpia stały kolejki i ludzie brali nawet po kilka sztuk - wspomina Wojas. - Pamiętam historię, kiedy w nocy od naporu wody pękło akwarium, w którym pływały karpie. Gdy rano przyszedłem, po podłodze skakały ryby, woda stała w całym lokalu. Czy zniechęciło to klientów? A skąd, sami łapali ryby. Wszystko sprzedaliśmy na pniu.
Teraz przed świętami, panu Stanisławowi udaje się sprzedać 10 razy mniej żywego karpia. Ludzie stali się wygodni. Wolą kupić mrożonego fileta i mieć spokój. Nie interesują się tym, skąd pochodzi ryba. A ryby z promocji są nie tylko mniej smaczne. Nie są też wcale tanie.
- Ryby mrożone zawierają mnóstwo zamarzniętej wody, która podnosi ich wagę - zdradza sprzedawca. - Już na statkach ryby są polewane wodą i zamrażane. Dlatego, gdy wrzucamy takie filety na patelnię nie mieszczą się one w jej obrębie, a po kilku minutach kurczą się kilkakrotnie. Sposób na to, żeby nie dać się oszukać, to kupić ryby prasowane, z lodu, albo żywe.
Stanisław Wojas zachęca także do samodzielnego przygotowywania śledzi. W sałatkach jest mnóstwo przypraw, warzyw, octu. - Nie każdemu to smakuje. Kupno śledzi typu matjas i zrobienie ich po swojemu gwarantuje pełen sukces. Warto pamiętać, że śledzie obok dorsza i karpia to ryby z polskich hodowli. Inne gatunki przywożone są nawet z dalekiej Azji.
Jak przyrządzić rybę, by z przyjemnością zjeść ją w wigilię? - Zjadłem w życiu tysiące ryb i moim zdaniem nie ma lepszego sposobu na rybę, jak posolić ją, popieprzyć, dodać vegety i usmażyć na maśle - mówi Stanisław Wojas. - Nawet panierka nie jest potrzebna.
Małgorzata Rokoszewska