Ustawa o mniejszościach narodowych budzi kontrowersje
12 lat trwały w parlamencie prace nad projektem ustawy o mniejszościach narodowych. Wreszcie tydzień temu w Sejmie odbyło się jego pierwsze czytanie. Prace w toku, a projekt już budzi spore kontrowersje - według jednych ustawa zagwarantuje mniejszościom zbyt dużo swobody, według innych - zbyt mało.
Ustawa ma prawnie uregulować praktyczną stronę życia mniejszości narodowych: szkolnictwa czy finansowania kultury. Nowością jest wprowadzenie języka mniejszości narodowej jako pomocniczego w gminach zdominowanych przez tę mniejszość.
Jednak, jak przyznaje w rozmowie z RMF poseł sprawozdawca Eugeniusz Czykwin, warunki do zachowania przez mniejszość kultury, odrębności religijnej czy językowej, zależą od pozostałej części społeczeństwa: "W Białymstoku mieszka kilkadziesiąt tysięcy Białorusinów, a języka białoruskiego na ulicy nie słychać. To powód do zadumy dla Polaków, którzy traktują swój kraj i mają najczęściej przekonanie, że Polska jest krajem tolerancyjnym".
Projekt ustawy ma także swoich przeciwników - należy do nich Jerzy Czerwiński, poseł Opolszczyzny (Liga Polskich Rodzin). - Nie chcę by tu, na naszej ziemi były wprowadzane dwujęzyczne polsko-niemieckie nazwy ulic, czy urzędów. Tutaj wszyscy dokładnie znamy język polski. Wprowadzenie takich nazw mogłoby podzielić społeczności lokalne, byłoby to zarzewiem konfliktów. Mamy spokojny region, demonstrujemy jedność - po co to zmieniać? - mówi.