Prokuratura zarzuca mu, że wystawił dokumenty dla 30 pojazdów, które sprowadzono z Belgii, Włoch i Niemiec. Wyliczono, że samochody warte były ponad 800 tysięcy złotych. O tym oszustwie było już głośno. Były kierownik Andrzej K. spędził w areszcie dwa miesiące, ale wyszedł za poręczeniem majątkowym. Mężczyzna tłumaczył, że nie sprawdzał wszystkich dostarczanych mu dokumentów. Nie wiadomo tylko czy ten argument wystarczy, aby się wybronić. Wkrótce Andrzej K stanie przed wrocławskim wymiarem sprawiedliwości.