Całkowicie obala on pierwotną wersję policji, a także opis zdarzenia, który znalazł się w akcie oskarżenia - twierdzi "Fakt". Tym samym potwierdza wersję Wiplera, który - stając przed kamerami w zakrwawionej koszulce i z poranioną twarzą i ręką - od początku twierdził, że jest ofiarą, a nie sprawcą. Film nie pozostawia wątpliwości. Poseł raptem kilkanaście sekund po pojawieniu się przy radiowozie został zaatakowany gazem w twarz. Wcześniej tak samo policjant potraktował innego człowieka - który szedł ulicą zamiast chodnikiem i był pod wpływem alkoholu. Wipler - jak twierdzi - wstał spod muru, by interweniować w jego obronie. Opisując to zdarzenie, rzecznik stołecznej policji Mariusz Mrozek twierdził przed rokiem, że to poseł zaatakował policjantów i jednemu rozdarł nawet mundur. Z nagrania jednak wyraźnie wynika, że nic takiego nie miało miejsca. Nie widać, by Wipler kogokolwiek uderzył lub szarpał.