Pójdą na pierwszy ogień, kiedy emocje będą tak rozpalone, że jedno niewłaściwe stówo może doprowadzić do pożaru i rozpadu koalicji - pisze "Super Express". W rolę politycznych negocjatorów wciela się: z PiS, z Samoobrony i z LPR. Będą sekretarzami stanu w Kancelarii Premiera. Lipiński ministrem już jest, dwaj pozostali czekają na nominację. Każdy z nich dostanie po ok. 10,5 tys. zł miesięcznie i bojowe zadanie: gasić w zarodku, pożar w koalicji - zaznacza "SE". - A dlaczego od razu mają być konflikty? - pyta Filipek. - Może jak zespół powstanie, to kryzysów wcale nie będzie? Ale gdyby coś zazgrzytało, idziemy na pierwszy ogień - zapewnia. - Zrobimy wszystko, by każdy z koalicjantów wiedział, jakie plany mają partnerzy. A to zapobiegnie powstawaniu konfliktów - wyjaśnia Pawłowiec. Do takiej roboty trzeba mieć stalowe nerwy - Podstawą w negocjacjach jest bowiem umiejętność słuchania i wyciągania wniosków w zależności od zmieniającej się sytuacji -tłumaczy "SE" Dariusz Luranty, znany negocjator policyjny. Według informacji "Super Expressu", Filipek nie palił się do tej funkcji. Kiedy Lepper zaproponował mu to stanowisko kręcił nosem. - Krzysiek dobrze czuje się w roli przewodniczącego klubu. Ale idę o zakład, że szefowi nie odmówi - zapewnia "SE" jeden z posłów Samoobrony. Adam Lipiński to zaprawiony w bojach polityk, a próbkę swoich negocjacyjnych możliwości pokazał w słynnych już taśmach prawdy. Zawodowi negocjatorzy z którymi rozmawiał "SE" uważają, że zespół antykryzysowy może okazać się politycznym niewypałem.