Tani skandal na prasowym szczycie
Relacje pomiędzy Agorą a Axel Springer przestały mieścić się w granicach zdrowej konkurencji. To już ostry, niewybredny konflikt na łamach najpoczytniejszych dzienników w Polsce kosztem rzeczowości, a zwłaszcza szacunku do czytelnika. Prywatne swary zamiast informacji - medialny spór komentuje "Press".
Łamy "Gazety Wyborczej " i "Dziennika" wypełniać zaczęły niewybredne teksty, bynajmniej nie będące nośnikami rzetelnej dziennikarskiej informacji. Bardziej przypominają one personalne roszady. Zdążyły już nawet przekroczyć reguły dobrego smaku, a co gorsze nie mieszczą się w pojęciu dobrego dziennikarstwa.
O powód do wzajemnych inwektyw raczej nietrudno. "Gazeta Wyborcza"atakuje "Dziennik" za nierzeczowe doniesienia w sprawie reakcji naukowców na projekt ich opodatkowania. A to tylko pretekst do prawdziwego konfliktu pomiędzy wydawcami - twierdzi "Press" w artykule Małgorzaty Wyszyńskiej.
Dzienniki zaczęły nawet stosować chwyty "poniżej pasa". Bo raczej trudno nazwać argumentem określenie przez wicenaczlenego GW, Piotra Stasińskiego, konkurencji mianem "Der Dziennik".
Okazji do wzajemnych inwektyw jest sporo. Równie cenne mogą się okazać żale gwiazd, które czują się skrzywdzone przez gazety. Ich wypowiedzi można sprytnie wykorzystać. Regionalne dodatki też nie próżnują i prześcigają się w atakach - podaje "Press".
Pytanie tylko czemu ma służyć ów spór na prasowym szczycie. Czyżby w ten sposób czołowe krajowe dzienniki chciały pozyskać czytelników? Z komentarza "Press" można wywnioskować, że cała sprawa zaczyna przypominać tani skandal. Wskazują na to stosowane metody, a konkretnie ich mocno wątpliwa racjonalność.